To już trzy lata, kiedy w naszym województwie, niedaleko granicy z Białorusią w gminie Szudziałowo - w okolicy wsi Grzybowszczyzna - stwierdzono pierwszy przypadek choroby ASF u dzika - powiedział Jerzy Leszczyński, marszałek województwa podlaskiego. Wczoraj w Urzędzie Marszałkowskim w Białymstoku na konferencji poświęconej afrykańskiemu pomorowi świń spotkali się samorządowcy (w tym wicemarszałkowie z sąsiednich województw mazowieckiego i lubelskiego) oraz leśnicy, myśliwi, przedstawiciele Inspektoratu Weterynarii i hodowcy trzody chlewnej.
- Problem jest bardzo poważny, a my musieliśmy się z nim jako pierwsi zmierzyć. Dopiero z czasem i w bardzo ograniczonym rozmiarze dotknęło to sąsiednie województwa. Jednak dzięki zdecydowanym działaniom ówczesnych władz ministerstwa i zarządu województwa udało się postęp choroby zatrzymać. Przypomnę tylko, że już na początku, jako zarząd województwa, przeznaczyliśmy 200 tys. zł z budżetu samorządu na ograniczenie populacji dzika, co pozwoliło na jej ograniczenie o prawie 500 sztuk. Nie zmieniło to niestety tego, że skutki ekonomiczne i dla hodowców i naszego województwa są tragiczne. Dlatego potrzebna jest dyskusja co dalej, potrzebne są zdecydowane działania rządu - mówił Jerzy Leszczyński.
Czytaj też: Drugi przypadek afrykańskiego pomoru świń w powiecie sokólskim [ROZPORZĄDZENIE]
Zdaniem Stefana Krajewskiego, członka Zarządu Województwa, głównym czynnikiem walki z ASF powinno być ograniczenie populacji dzików.
- Dojście do wskaźnika zero jest trudne, bo to dzikie zwierzę, które ma prawo się przemieszczać. Ale powinniśmy robić wszystko, by tę populację ograniczać - mówił Stefan Krajewski. - Nie zamkniemy też przecież granicy przed dzikami. W tej sytuacji najważniejsza powinna być współpraca służb weterynaryjnych i samorządów. Naszym wspólnym celem powinno być odzyskanie rynków zbytu. Walczenie z tą chorobą nie jest łatwe, w niektórych krajach zajęło to kilkadziesiąt lat. A to, że utrzymujemy tę chorobę w dosyć ograniczonym terenie, to i zasługa naszych działań: ograniczenia populacji dzika, zasad bioasekuracji.
Obecny na spotkaniu Jan Netter, właściciel Zakładów Mięsnych „Netter” i były radny sejmiku województwa stwierdził, że w obecnej sytuacji najważniejsza jest profilaktyka.
- Powinniśmy działać wspólnie i razem. Spinającym te działania powinni być lekarze weterynarii, a oni powinni mieć wszystkie środki na tę walkę. Likwidacja skutków ASF jest bardzo dobra, gorzej z profilaktyką. (...) To człowiek przez gospodarowanie: wypuszczanie psów, kotów, niezachowanie warunków bioasekuracji jest głównym powodem rozprzestrzeniania się choroby - powiedział Jan Netter. - Osobiście od 2014 roku ponoszę w zakładzie straty. Już pierwszego dnia po pojawieniu się choroby u nas, Litwa przestała brać towar, a polskie hurtownie biorą go, gdy cena spadnie o 20 proc. Do dzisiaj nie dało się tego odbudować. Jesteśmy jedynym zakładem w województwie, które przetwarza polskie mięso i ponosimy straty.
Z informacji przedstawionych przez trzy koła okręgowe Polskiego Związku Łowieckiego działające w województwie podlaskim wynika, że odstrzały planowe i sanitarne dzików są wykonywane planowo, a nawet ponad normę.
- Roczne plany łowieckie (rok łowiecki kończy się 31 marca) są w tej chwili wykonane w 84 proc. - to stan na 31 stycznia. Do końca roku gospodarczego mamy dwa miesiące i nie ma niebezpieczeństwa, że planów nie wykonamy - podkreślił Jarosław Żukowski, przewodniczący zarządu okręgu PZŁ w Białymstoku. - Strzał sanitarny jest już wykonany w 100 proc. Plan pierwotny zakładał odstrzał 1200 sztuk, teraz mamy już 1400. W ramach rocznego planu odstrzeliliśmy 4800 dzików (od kwietnia 2016 roku). Jednak koła nadal podpisują aneksy z Powiatowymi Kołami Weterynarii.
Czytaj też: "Nie ma choroby wśród świń, jest pomór dzików". Minister rolnictwa nie rozwiał obaw rolników [FOTO, WIDEO]
Henryk Grabowski, podlaski lekarz weterynarii przekazał, że ostatnie ognisko ASF u trzody chlewnej zarejestrowano 30 września ubiegłego roku.
- W tym roku zarejestrowaliśmy jedynie przypadki u dzików, od początku roku było ich 15. W dalszym ciągu jednak obowiązują wyznaczone przez UE w ubiegłym roku strefy bezpieczeństwa - mówił Henryk Grabowski. - Na dzień dzisiejszy zaplanowany odstrzał sanitarny został praktycznie wykonany w ponad 90 procentach. Zawarto też dodatkowe umowy na odstrzał 704 dzików.
Jednocześnie uczestniczący w konferencji specjaliści weterynarii, leśnicy, a nawet myśliwi podkreślali, że to nie dzik, a działania człowieka są głównym zagrożeniem roznoszenia choroby. Hodowców trzody chlewnej to jednak nie przekonało.
-To nie człowiek, a dzik by powodem ASF w naszym województwie - nie miał wątpliwości Mariusz Lackowski ze Stowarzyszenia Producentów Trzody Chlewnej. - Naszym zdaniem dzików na Podlasiu w ogóle nie powinno być, jedynie odstrzał dzików do zera gwarantuje powstrzymanie choroby. Ograniczenia do 0,01 dzika na kilometr kwadratowy powinno zostać wprowadzone we wszystkich powiatach w Podlaskiem.
na podstawie wrotapodlasia.pl/(mk)
opr. (is)