Uczniowie Zespołu Szkół w Nowym Dworze wsparli akcję misyjną „Miś na misję” organizowaną przez księdza Jarosława Wiśniewskiego przebywającego obecnie na misji w Papui Gwinei Nowej. Pod opieką ks. Daniela Wierzbickiego przeprowadzili oni w szkole zbiórkę pluszaków i przesłali pokaźną paczkę potrzebującym dzieciom w Papui.
Młodzież odpowiedziała na apel skierowany przez misjonarza do ludzi dobrej woli w sprawie pomocy jego podopiecznym. Oprócz paczki z zabawkami młodzież na lekcji katechezy przygotowała list z pytaniami o warunki życia dzieci w Papui. W styczniu uczniowie otrzymali odpowiedź i podziękowanie za pomoc.
Ks. Jarosław Wiśniewski ma 53 lata i od 25 lat pracuje na misjach w różnych miejscach na świecie. Ostatnie dwa lata spędza w dalekiej Papui na Pacyfiku. Ten kraj należy do najbiedniejszych na świecie, 50 proc. dzieci jest niedożywionych, 25 proc. nie chodzi do szkoły, bo nie ma się w co ubrać. 93 proc. ludności nie ma elektryczności.
* * *
Fragmenty listu ks. Jarosława Wiśniewskiego:
Co jest potrzebne dzieciom w Papui? Jakie ubrania, buty.
Papuasi uwielbiają podkoszulki, bo to jest najpotrzebniejsze. Wszystkie inne ubrania są dla nich za gorące. Lubią sobie na koszulkach coś tam namalować, ja też czasami robię nożyczkami papierową matrycę i maluję im obrazek jakiegoś świętego czy symbole Pierwszej Komunii. Koszulki nie są potrzebne na co dzień, tylko do kościoła i do szkoły.
Jak się żyje księdzu na misji, jakie są największe radości?
Największą radość mam, jak uda mi się jakąś grupkę ludzi doprowadzić do sakramentu chrztu, ślubu, komunii lub bierzmowania. Nawet sakrament chorych sprawuję z własnej inicjatywy, ponieważ Papuasi są zbyt leniwi duchowo i nigdy nie przyjdzie im do głowy, że życie w sakramencie to ważna sprawa. Niektóre dzieci czekają na chrzest po kilkanaście lat, pary małżeńskie nie chcą zawierać związku małżeńskiego, nawet na pogrzeby jak sam się nie wproszę, to nikt mnie nie zawoła, a przecież to takie ważne. W mojej parafii katolicy stanowią większość, więc powinienem mieć pełne ręce roboty, a tak nie jest i to moja misyjna udręka...
Czym żywi się ksiądz na co dzień?
Banany i kokosy to najczęstsze menu, polubiłem nawet ślimaki, bywa, że kilka dni nic nie jem. Papuasi mieszkający na lądzie są bardzo szczerzy i wszystkim się dzielą, a niestety wyspiarze sami z trudem zdobywają pożywienie i z trudem się nim dzielą. Chyba, że dużo złowili i nikt u nich nie kupił, wtedy rozdają jedzenie, bo nie mają lodówek, a w tym klimacie wszystko przez pół dnia się zepsuje. Na Wielkanoc w tamtym roku zjadłem tylko jedno jajko i to żółwie.
Jakie są najpopularniejsze święta w Papui i Nowej Gwinei?
Najpopularniejsze są... pogrzeby. Nie pracują wtedy szkoły, przygotowuje się jedzenie dla całej wioski i wszyscy są naprawdę zadowoleni. Pogrzeb to wielki spektakl, trumnę stawia się na głównym placu pod namiotem, który nazywa się dom płaczu. I po kolei każdy z rodziny siada koło trumny i płacze, najgłośniej jak może, podobnie przy zasypywaniu mogiły - płacz i rzucanie się do wykopanego dołu. Gdy ciało jest już zakopane, to wszyscy się weselą z uczty i z zebranych podarunków, które rozdziela się pomiędzy płaczki i śpiewaków. Katolicy bardzo lubią Wniebowzięcie, tzw. dzień Matki. Kobieta jest ignorowana w tutejszej kulturze, ale wszyscy deklarują, że kochają Matkę Bożą. Świętuje się wtedy kilka dni, są marsze i śpiewy. Hucznie świętowany jest też październikowy różaniec, wioskowa figurka wędruje wtedy z domu do domu i każdy, kto ją bierze do siebie, urządza ucztę. W Wielkim Tygodniu wędrujemy z krzyżem całą noc po całym terytorium wioski i po kilku innych.
A jak wygląda msza święta - czy różni się od naszej?
Msza jest taka sama, ale oprawa inna, Papuasi lubią tańczyć. Gdy defilują z darami, towarzyszy temu śpiew i bębny kundu, ubierają na nadgarstki, łokcie i pięty wianuszki z kwiatów, oni to kochają.
Jak wygląda zwyczajny dzień pracy?
Tu nie ma zwyczajnych dni, każdy to niespodzianka. Ludzie są bardzo leniwi i aby mieć na mszy codziennie wiernych, muszę wędrować po wioskach. Pływam motorówką do odległych po 50 km wiosek lub chodzę pieszo. Takie kolędowanie jest potrzebne, aby ludzie nie zapomnieli, że są katolikami. Jest tu dużo sekciarzy, którzy jak dowiedzą się, że w wiosce dawno nie było księdza, próbują go zastępować i opowiadać różne rzeczy, w które oni wierzą.
Czego dzieci potrzebują, ubrań, zabawek?
Ubrań tak, i zabawek, aby złagodzić obyczaje. Do niedawna Papuasi byli ludożercami. I choć dziś tego nie robią, w ich mentalności jest dużo agresji. Jak się pokłócą o byle głupstwo, mogą się pobić na maczety do krwi, obciąć rękę lub nogę. Dzieciom potrzebne są zabawki, by nie naśladowali dorosłych. Dzieci całe życie bawią się puszkami od konserw lub żywymi ptaszkami, którym starszy brat podciął skrzydła.
Ksiądz Jarosław Wiśniewski za pośrednictwem nowodworskiej młodzieży prosi o rozpowszechnienie akcji wśród społeczności lokalnej i wsparcie trudnej sytuacji dzieci w tym tropikalnym kraju borykającym się z ograniczeniami cywilizacyjnymi. Informację o misji można znaleźć na stronie http://www.xjarek.net/separator-125/nowa-gwinea/591-misja-sasavoru. Młodzież i nauczyciele dołączają się do apelu i proszą o przyłączenie się do akcji wszyskich ludzi dobrej woli.
Adres do korespondencji i przekazywania darów:
Diocese of Kimbe
P.O. BOX 182
West New Britain - 621
Papua New Guinea.
(hr)