Wracamy do tematu żubrów, które w miejscowości Skieblewo wyrządzają rolnikom ogromne szkody. Stado liczące około 15 zwierząt w centrum wsi niszczy zapasy przygotowane przez gospodarzy dla bydła. Żubry nic sobie nie robią z obecności ludzi, spokojnie jedzą kiszonkę z kukurydzy zgromadzoną w silosie, a później odpoczywają w pobliskim lasku.
- Szkody są straszne, żubry chodzą już od listopada - tłumaczy Alicja Hejdeman-Kochanowska, jedna z poszkodowanych. - Miałam posiane 1,3 ha kukurydzy na pryzmę, w tej chwili muszę kupić wszystko. Mam też zniszczoną sianokiszonkę, bele są porozrywane i gniją. Około 10 rolników ma zniszczone pryzmy, ale u mnie szkody są największe. Żubry upodobały sobie teren, gdzie znajduje się pryzma kukurydzy i bele sianokiszonki. Cały czas tu są, nigdzie nie odchodzą. Prosiłam o pomoc, nikt nie chce mi jej udzielić. Straty są ogromne.
Wczoraj w świetlicy wiejskiej w Skieblewie odbyło się spotkanie poszkodowanych rolników z burmistrzem, leśniczymi z Nadleśnictw Augustów i Płaska oraz myśliwymi z koła łowieckiego Ratusz. Nie pojawił się natomiast nikt z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Białymstoku, chociaż rolnicy zapraszali przedstawicieli tej instytucji.
- Żubry rujnują nasze gospodarstwa, niszczą pryzmy z kukurydzą i bele sianokiszonki - mówi sołtys Skieblewa Aleksander Sztukowski. - Mamy bydło do wykarmienia, a zgromadzoną dla niego paszę zjadają żubry. Staramy się nasze gospodarstwa prowadzić, mamy rodziny na utrzymaniu i zaciągnięte kredyty. Nie możemy tak zostawić tej sprawy i pogodzić się z tym, aby żubry dalej tu były. Prosimy o pomoc, żubry powinny wrócić do puszczy.
O całej sprawie pisaliśmy już w tekście Rolnicy mają problem z żubrami. Kto odpowiada za szkody przez nie wyrządzone?
W Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Białymstoku dowiedzieliśmy się, że zostanie wydana decyzja w sprawie płoszenia żubrów. Miała ona wpłynąć do urzędu w Lipsku na początku tego tygodnia. Pierwsza decyzja miała jednak pewne wady i RDOŚ wydał drugą, poprawioną.
- Jestem zwolennikiem tego, aby żubry wróciły w te ostaje na pograniczu dwóch nadleśnictw, tam gdzie były przywiezione - mówi Lech Łępicki, burmistrz Lipska. - Wczoraj dostaliśmy projekt nowej decyzji, która w związku z naszym wnioskiem wskazuje do ewentualnego odstraszania zwierząt pracowników nadleśnictwa Płaska i Augustów oraz myśliwych z koła łowieckiego Ratusz. Przesłaliśmy też do panów leśniczych stosowne porozumienia, aby całą akcję odstraszania ułożyć logistycznie. Okazuje się, że prawdopodobnie te wysłane przez nas porozumienia nie do końca są akceptowalne przez nadleśnictwa. Nawet jeżeli decyzję otrzymamy w tym tygodniu, to może być tak, że strony - w tym przypadku nadleśnictwa i koło łowieckie - będą się odwoływać. Wiąże się to z tym, iż czas będzie biegł, a decyzja nie będzie możliwa do realizacji.
W spotkaniu uczestniczyli także leśnicy z nadleśnictwa Augustów i Płaska.
- Z naszej strony jest pełna deklaracja woli współpracy i szybkiego sfinalizowania tego tematu - mówił zastępca nadleśniczego Adam Sieńko z Nadleśnictwa Augustów. -Pierwsza decyzja o odstraszaniu była przygotowana w sposób wadliwy i teraz trzeba ją poprawić. Teraz trzeba ją szybko poprawić tak aby była ona akceptowalna, zarówno przez samorząd jak i Lasy Państwowe. My między sobą dogadamy się szybko i na pewno pracownicy Nadleśnictwa Augustów i Płaska wezmą udział w akcji płoszenia. Nikt jednak nie ma doświadczenia jak długo trzeba je gonić, to jest nowość i dla państwa i dla nas. Przez dwa lata żubry trzymały się puszczy, w tym roku wyemigrowały ale nie znamy powodu.
Zdaniem rolników nadleśnictwa wykładają za mało pokarmu dla żubrów. Aby w lasach było więcej wartościowej paszy zwierzęta nie wyszłyby z nich. Obecni wspominali także o przewróconych paśnikach, do których nikt nie dowoził paszy. Paszę przywieziono dopiero wtedy, kiedy o żubrach w Skieblewie zrobiło się głośno.
Aktualizacja 13.53: Skontaktowaliśmy się z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska w Białymstoku.
- W pierwszej decyzji nie było żadnych błędów, został zmieniony przez burmistrza Lipska podmiot, który ma wykonać odstraszanie - powiedziała nam w rozmowie Elwira Choińska p.o. zastępcy Regionalnego Dyrektora - Regionalnego Konserwatora Przyrody. - Dostaliśmy wniosek od burmistrza o zmianę w decyzji. Błędów jako takich nie było, po prostu zmiana podmiotu. Tak się zdarza, jeden podmiot wycofuje się z wykonywania działań wskazanych w decyzji i burmistrz ma prawo wstawić nowy podmiot. W tej chwili strony postępowania mogą odnieść się do zmian zawartych w decyzji, czas jest do 19 lutego. W zmianie decyzji do płoszenia wskazani sa pracownicy nadleśnictwa Augustów i Płaska. Poprzednio byli wskazani strażnicy leśni. To jest bardzo trudny proceder więc jak najbardziej burmistrz ma prawo do tego aby zmienić podmiot wykonujący całe działanie. My jesteśmy organem, który wydaje warunki decyzji, które mają być spełnione a we wniosku burmistrza musi być zawarty podmiot, który wykona i metody zastosowane podczas działania. Strony wypowiedzą się do jutra, my ze swojej strony nie będziemy w żaden sposób przedłużać postępowania, wiemy, że sytuacja jest trudna i będziemy chcieli wydać decyzję po zmianach jak najszybciej.
(hr)