Do naszej redakcji zgłosił się Czytelnik, który twierdzi, że w Krynkach są przetrzymywane jego dzieci. Jak twierdził, zostały one uprowadzone.
- Dzieci zostały przewiezione i nie wiem gdzie są. Dzieci po prostu zaginęły – tłumaczył nam ojciec. – Żona sprowadziła je z Belgii do Polski. Toczyło się postępowanie w trybie konwencji haskiej dotyczącej uprowadzenia dzieci za granicę. Przegrała w dwóch instancjach, w sądzie okręgowym i w sądzie apelacyjnym - w lutym. Od tego czasu dzieci są uwięzione w domu jej rodziców w Krynkach. Nie chodzą do przedszkola, nie wychodzą poza teren gospodarstwa domowego. Nigdy nie straciłem praw do dzieci, matka także ma prawa do dzieci, ponieważ polskie sądy nie mają jurysdykcji, żeby o tym decydować. Mam postanowienie sądu, które mówi, że matka ma zabrać dzieci do Belgii. Jest to wyrok prawomocny.
Mężczyzna twierdzi, że dzieci nie mają z nim kontaktu, są też zastraszane. O sytuacji informowana była także policja i opieka społeczna.
Skontaktowaliśmy się z policją w tej sprawie. „Komenda Powiatowa Policji w Sokółce nie prowadzi postępowania w tej sprawie” – poinformowała st. posterunkowy Ewelina Wiśniewska, oficer prasowy sokólskiej policji.
- Nikt nic nie robi, wszyscy uważają, że jest w porządku – mówi ojciec dzieci. – Jeszcze tydzień temu złożyłem zawiadomienie do prokuratury o znęcanie się nad dziećmi. Załączyłem też dowody. Wygląda na to, ze ktoś mataczy, ponieważ przy pierwszym moim zgłoszeniu została założona niebieska karta i dla matki, i dla dziadków dzieci. Prawdopodobnie teraz sprawa została zamknięta. Policja jest regularnie informowana o tej sprawie. W sobotę kryńska policja przyjeżdżała na miejsce, od nich dowiedziałem się, że dzieci wyjechały gdzieś na święta. Byłem tam wczoraj i dzieci nie wróciły.
O sytuacji miał być informowany także sąd.
- Sąd Rejonowy w Sokółce trzy tygodnie temu dostał zlecenie z Sądu Okręgowego w Białymstoku o wyznaczenie kuratora i przymusowe odebranie dzieci. Sokólski sąd na 14 maja wyznaczył posiedzenie i będzie się zastanawiać co z tym zrobić. Nie wyznaczyli także kuratora, gdzie teraz jest czas, aby zrobić to jak najszybciej i by nie dopuścić do przemocy wobec dzieci. To są małe dzieci w wieku 4 i 6 lat. Są one przerażone, mają zakaz kontaktowania się ze mną, ojcem. Mam nagrania, kiedy dziadek zabrania dziecku kontaktu z ojcem. Straszy dziecko, a policja nic nie robi – mówi ojciec. – To zagrożenie zdrowia i życia dzieci. Kontaktowałem się także z MOPS. Napisałem na nich skargę, oni mi odpisali, że nie zajmują się przemocą psychiczną. Krynki to mała miejscowość, tu każdy każdego zna i każdy każdego broni.
Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z Miejsko-Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Krynkach.
- Nie mamy pod opieką tej rodziny. Policja w Sokółce założyła im niebieską kartę, która została przekazana do Krynek. Jest prowadzona procedura w tej sprawie. Mamy tę rodzinę pod opieką grupy roboczej – tłumaczy kierownik MGOPS w Krynkach, Janina Citko. – Jeżeli jest założona niebieska karta, to osoby, które wchodzą w skład grupy roboczej, która pracuje z rodziną, prowadzą monitoring. Na dzień dzisiejszy dzieciom nie dzieje się krzywda.
Do sprawy wrócimy.
(or)