Lider PO Donald Tusk postulował w poniedziałek w Starachowicach 20-procentową podwyżkę dla pracowników tzw. budżetówki, czyli służby zdrowia, oświaty, kultury oraz urzędników. - W czasach, kiedy inflacja zbiera żniwo, musimy ratować duże grupy zawodowe - mówił.
Lider PO przebywał dziś w województwie świętokrzyskim. W Starachowicach spotkał się z parą nauczycieli. Później na konferencji prasowej, mówił o dramatycznej sytuacji całej sfery budżetowej, szczególnie w czasie panującej obecnie drożyzny i inflacji.
Donald Tusk zaznaczył, że Platforma postuluje 20-proc. podwyżkę dla pracowników sfery budżetowej: nauczycieli, pielęgniarek, pracowników kultury, urzędników. - Proponujemy rozwiązania, które mogą pozwolić przeżyć tym grupom zawodowym – mówił Tusk.
Dodał, że 20-proc. podwyżka dla budżetówki to koszt rzędu 30 mld zł rocznie. - Ale równocześnie np. w przypadku pani Marty, te 20 proc. będzie oznaczało wreszcie niewielkie przekroczenie płacy minimalnej. Przy takiej drożyźnie ludzie, których bazowe wynagrodzenie jest na poziomie płacy minimalnej, są w sytuacji dramatycznej. A to od nich będzie zależało, w jaki sposób Polki i Polacy przetrzymają ten trudny okres – mówił Tusk.
Były premier zapowiedział, że jego rozmowy w województwie świętokrzyskim będą koncentrowały się właśnie wokół „uratowania dużych grup zawodowych, w czasach, kiedy inflacja zbiera żniwo".
- Dane są druzgocące - podkreślił lider PO. Wyjaśnił, że „w ciągu pierwszych dwóch miesięcy tego roku zysk netto sektora bankowego to ponad 4 mld zł. Marże w przemyśle rafineryjnym podskoczyły o kilkaset procent (...), a ceny benzyny i ropy w Polsce są wywindowane pod sufit - mimo że nie ma żadnego powodu, bo ropa jest tańsza na rynkach światowych, niż miesiąc temu". - To zestawienie: tyle, ile państwo łupi na różne sposoby - z ludźmi, którzy zarabiają niewiele ponad (pensję) minimalną po latach edukacji, przygotowywania do zawodu; z ludźmi, którzy muszą płacić stopy oprocentowanie kredytów w taki sposób, że to właściwie zabija marzenia o mieszkaniu czy remoncie - to są rzeczy, o których musimy pamiętać - podkreślił.
Przewodniczący PO oświadczył też, że choć wszyscy jesteśmy przygnębieni i zrozpaczeni z powodu wojny w Ukrainie i rosyjskiego bestialstwa, to musimy pamiętać o tym, że w Polsce miliony ludzi mają „wielki ciężar do dźwignięcia". - Pamiętając o tragedii ukraińskiej, potrzebie wsparcia Ukrainy i rozliczenia zbrodniarzy, musimy pamiętać, że w cieniu wojny, wielkich wydarzeń politycznych, mają miejsce codzienne małe, ale niezwykle przygnębiające dramaty polskich rodzin – powiedział.
(PAP)
autorzy: Wiktor Dziarmaga, Aleksandra Rebelińska