Epidemia koronawirusa ogranicza aktywność ekonomiczną i powoduje spadek cen ropy, co powinno przełożyć się też na tańsze paliwa - oceniają analitycy. Ich zdaniem sytuacja taka może potrwać miesiące.
Jak powiedział PAP główny ekonomista PKN Orlen Adam Czyżewski, generalnie należy spodziewać się obniżenia cen ropy z powodu spadku aktywności gospodarczej.
- Spadek ten objął Chiny i inne obszary jak Włochy, w sumie o liczbie ludności, potencjale itp. porównywalnym z wielkością USA i UE razem wziętych. Chodzi głównie o transport, spadł popyt na paliwo lotnicze, bo wiele połączeń lotniczych z Chinami jest zawieszonych, jest też mniej przewozów morskich, bo jest mniej towarów. To wszystko powoduje spadek popytu na ropę - wskazał. - Już teraz widać, że popyt jest słabszy, nie ma podstaw do wzrostu cen paliw. Raczej będzie to droga w dół - dodał.
Czyżewski podkreślił, że trudno powiedzieć jak długo taka sytuacja może potrwać. - Jeśli do końca marca spadnie ryzyko pandemii, efekty będą obserwowane jeszcze przez ok. 3 miesięcy - ocenił. Tyle mniej więcej może zająć odbudowanie produkcji i transportu towarów z Chin.
- Projekcje sięgające do końca roku i zakładające, że z końcem marca szczyt epidemii minie i nie będzie pandemii, mówią że globalny popyt na ropę w bieżącym roku będzie mniejszy o 200-400 tys. baryłek dziennie. Tymczasem cały globalny popyt miał w tym roku przyrosnąć o 1,2 mln baryłek dziennie. Możemy mieć więc do czynienia z obniżeniem przyrostu nawet o jedną trzecią - dodał Czyżewski.
Jego zdaniem ograniczenie popytu będzie więc miało wpływ na ceny ropy, ale także na ceny paliw, co dla klientów jest dobrą wiadomością, ale dla koncernów naftowych na całym świecie już nie. - Marże wszystkich rafinerii są od pewnego czasu niskie i obniżanie cen paliw wpłynie na ich wyniki - zauważył Adam Czyżewski.
Jak podkreśliło Biuro Maklerskie Reflex, ceny ropy spadły do koło 50 dolarów za baryłkę i były w piątek najniższe od grudnia 2018 roku. Rynek wyraźnie obawia się dalszego spadku konsumpcji paliw ze względu na rozprzestrzeniający się koronawirus .
Analitycy portalu e-petrol.pl wskazali z kolei, że pojawiła się informacja, iż Arabia Saudyjska zmniejszy w marcu dostawy ropy do Chin o co najmniej pół miliona baryłek. Koncern Saudi Aramco spodziewa się powrotu do normy i wzrostu popytu w dopiero w drugiej połowie roku.
Na rzecz ewentualnych wzrostów mogłaby także przemawiać blokada portów i pól naftowych w Libii, która skutkuje wyłączeniem libijskiej produkcji z rynków, jednak wydaje się, że na razie żaden argument nie przeważy ciężaru, jakim dla cen surowca jest koronawirus - ocenili.
(PAP)