Motocykliści z Sokółki kończą już wyprawę w Kaukaz i z powrotem. Podróż dała im w kość.
8 czerwca
Pożegnaliśmy się z Jackiem. Coraz mniej nas zostaje. Próbowaliśmy się dostać do zony w Czarnobylu. Niestety, chyba się nie uda, ponieważ wcześniej trzeba zamawiać wycieczkę. No trudno, to była opcja, więc nie przeżywamy. Szkoda, że Jacek pojechał, będzie nam brakowało jego dobrego humoru. W tak okrojonym składzie wjedziemy do Polski. Oskar mówił, że na promie mają takie powiedzenie: każdy obrót śrubki zbliża nas do domu. Nie mamy na razie lepszego powiedzenia, więc korzystamy z tego. Jedziemy przez Ukrainę główną drogą, wokół nas zielone pola aż po horyzont. Przed chwilą zapłaciliśmy mandat za motocykle... w miłej atmosferze 50 euro, i w drogę.
Ostatnie dni to jazda od rana do nocy, jesteśmy ekstremalnie zmęczeni, śpimy na każdym postoju, w trawie... Jeszcze trochę. Gabrysia jedzie na motocyklu, przysypia co chwilę na plecach Wojtka. Będziemy ją namawiać, aby wsiadła do busa. Dzisiaj chcemy obejrzeć mecz, ruszamy szukać noclegu z TV.
opr. (is)
Czytaj też:
Trzy magazynki w niebo. Tutaj to normalka
Jeśli ktoś nie widział gór w Inguszetii, to nie widział gór [FOTO]
Z Sokółki na Kaukaz i z powrotem [FOTO, WIDEO]