Ciąg dalszy zapisków z wyprawy sokólskich motocyklistów na Kaukaz.
31 maja
Wczoraj odwiedziliśmy Sewastopol, byliśmy w porcie wojennym. Wynajęliśmy łódkę, która nas obwiozła koło wojennych okrętów ukraińskich i rosyjskich. Największy okręt w ciągu ostatnich 4 lat wyszedł w morze tylko dwa razy. Droga z Sewastopolu do Jałty jest fantastyczna. Raj motocyklistów, świetna nawierzchnia, po prawej morze, z lewej góry - widoki aż zapiera dech. W Jałcie na wjeździe zapytaliśmy o drogę mieszkańca, wskoczył do busa i poprowadził nas do polskiego kościoła. Okazało się ze Witalij, bo tak miał na imię, zna język polski, a przy tym jest masażystą. Zrobił Andrzejowi masaż na bolący bark. Dobrze, że Witalij jest chudziutki, bo ani chybił, złamałby Jędrkowi rękę i urwał głowę podczas tego masażu.
Spaliśmy w kościele, takie to klimaty u nas. Wieczorem zjedliśmy kolację na mieście, próbując lokalnych przysmaków. Kolejny jubileusz: Andrzej miał urodziny. Wyszło fantastycznie, tort świeczki, prezenty... Zatkało go całkowicie. Nie każdy może obchodzić urodziny na Jałcie. Teraz jedziemy do miasta Kercz, na Krymie. Jutro przeprawa promowa do Rosji. Witalij jedzie z nami!
1 czerwca
Kilka słów o Witalim. Jak pisałem wcześniej - spotkaliśmy go przypadkiem w Jałcie, pokazał nam drogę i doprowadził do polskiego kościoła. Ktoś rzucił propozycję, żeby pojechał z nami do Kerczu (260 km). Wyobraźcie sobie, że ten chłopina został z nami w kościele, żeby go nie zostawić przypadkiem. Rano nie odstępował nas na krok... Nie można go było nie zabrać. Witalij był w sandałach, jeansach i koszulce z krótkim rękawem. Marek dał mu swoją kurtkę, kask od Jarka i w drogę, pojechał z Jarkiem na Harleyu.
Droga była kapitalna, kręta i w górach, co chwilę pojawiało się Morze Czarne, widoki niesamowite. Zatrzymaliśmy się na posiłek w tatarskiej knajpie. Jedzenie przednie, smaczne, dużo i niedrogo. Zapomniałem napisać, że Marek wsiadł na motocykl Jacka, a Marek na motocyklu zwiastuje deszcz... Sprawdza się na 100 procent - teraz też, czarna chmura, szybko się przebraliśmy w ubrania przeciwdeszczowe, Witalija do samochodu i w drogę. Zlał nas deszcz okrutnie, zaczynam się przyzwyczajać. Chmura szybko przeszła i Witalij czym prędzej wskoczył z powrotem na motocykl. Jarek musiał chwilę przyśpieszyć, Witalijowi całe życie przeleciało przed oczami, powiedział: Ja dumał szto pamru!
Odprowadził nas do portu w Kerczu i - po gorącym pożegnaniu - autobusikiem wrócił do Jałty. Jesteśmy teraz w mieście Kercz, jutro wczesnym rankiem wsiadamy na prom i przeprawiamy się z Ukrainy do Rosji. Zatrzymaliśmy się w uroczym miejscu u pani Leny, siedzimy właśnie przy kolacji i snujemy plany na kolejne dni.
Do poradnika motocyklisty: jeśli widzisz chmurę deszczową i wydaje ci się, że uciekasz przed deszczem... na 100 procent nie uciekniesz. Lepiej się przygotować - sprawdzone wielokrotnie.
Powiem wam, że w całej podróży spotkaliśmy wielu życzliwych ludzi, którzy chętnie nam pomagają. We wszystkich krajach ludzie są wspaniali. Dzisiaj na przykład człowiek na skuterku przeprowadził nas przez Kercz do portu, masa ludzi pozdrawia nas w czasie drogi. Nie spotkaliśmy się z żadnym objawem wrogości w żadnym kraju. To naprawdę wspaniałe przeżycie.
opr. (is)