Wyruszyli w piątek. Przed nimi kilka tysięcy mil podróży. Przedstawiamy relację nadesłaną z trasy.
25 maja
Dzień pierwszy dobiega końca, przejechaliśmy ok. 600 km. To długa podróż. Mieliśmy odrobinę kłopotów pod koniec dnia, kilkunastokilometrowy korek (poważny wypadek), później w górach dużo ruchu wahadłowego. Jesteśmy we wsi Zyndranowa w agroturystyce u pani Rosół. Jak to ocenił Oskar, jest to bardziej agro niż turystyka, ale da się wytrzymać generalnie.
Jechałem dzisiaj za Jarkiem, za jego Harleyem... Nie uwierzycie jak głośne mogą być tłumiki w motocyklu... Ibuprom max po dwóch godzinach podróży. Nie jest wykluczone, że jeśli zdarzy mi się przez cały wyjazd za nim jechać, to wrócę głuchy jak pień.
Tak myślę, że jak Jarek jutro rano odpadli motocykl, to u pani Rosół kury przestaną się nieść.
Teraz siedzimy przy ognisku i snujemy plany na dzień jutrzejszy. Jak to w kultowym filmie... nic się nie dzieje. Zapomniałem dodać... Nasze drogie żony i mamy, kochamy Was bez pamięci i zapewniamy, że w czasie podróży każda myśl biegnie do Was. Wiecie jak to jest, męska rzecz być daleko, a kobieca - wiernie czekać.
27 maja
Jesteśmy w Rumunii, we wsi Sapanta. Wczoraj zwiedzaliśmy WESOŁY CMENTARZ, po rumuńsku Cimitirul Vesel. To nekropolia zlokalizowana wokół cerkwi w miejscowości Săpânţa, w okręgu Marmarosz, który wraz z kompleksem kilku innych cerkwi w 1999 roku został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
O wyjątkowości tego cmentarza w skali Europy stanowią unikalne kolorowe, drewniane nagrobki, na których wyrzeźbione są scenki z życia pochowanych tam mieszkańców wioski, często opatrzone dowcipnymi wierszykami mówiącymi o zmarłych lub przyczynach, z powodu których rozstali się z życiem.
Cmentarz zaczął przyjmować obecny wygląd w 1935 roku, kiedy to miejscowy artysta Ioan Patraş po raz pierwszy wykonał "wesołe" epitafium. Obecnie z ponad 800 nagrobkami Cimitirul Vesel jest jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych Rumunii. (Źródło: Wikipedia).
Przejechaliśmy Słowację i Węgry, które przywitały nas pięknymi górami, na zboczach których są położone winnice (okolice Tokaju). To iście bajkowa kraina.
Dzisiaj jedziemy przez Karpaty na Mołdawię. Ciekawostką jest to, że wszędzie ludzie żywiołowo machają do nas rękami, kierowcy aut ustępują nam drogi. Bardzo sympatycznie.
28 maja
Trzeci dzień. Wyjechaliśmy rano z Sapanty (Rumunia) kierując się do Mołdawi. Musieliśmy przejechać przez Karpaty. Góry piękne, lecz przywitały nas deszczową pogodą. 200 km walki z górami w ulewnym deszczu i po drogach tak dziurawych jak szwajcarski ser dało nam naprawdę w kość. Motocykle miały test terenowy, wszystkie na szczęście zdały go celująco.
Na granicy małe problemy, brak winiety do busa, dodatkowy motocykl na pace, mołdawscy pogranicznicy zaczęli kręcić nosami. Całe szczęście jedzie z nami Rosjanin Oleg, który ogłosił "dzień pogranicznika" i załatwił swobodny przejazd. Potem udaliśmy się na nocleg do przesympatycznej pani Lily Górskiej, Polki mieszkającej w Mołdawii we wsi Styrcza. Czekała na nas z kolacją, siedzieliśmy do późnych godzin nocnych słuchając opowieści o losach Polaków w tej części Europy.
Mieliśmy wczoraj dwa jubileusze, nasza rodzynka Gabrysia skończyła 27 maja 15 lat... Mieliśmy dla niej tort, ale zostawiliśmy go w Polsce na pierwszym noclegu (totalna klapa). Po północy, czyli 28 maja Wojtek obchodził urodziny. Po spełnieniu skromnego toastu, tym razem winem nabytym na tą okazję w Rumunii poszliśmy spać.
No cóż, zostajemy smakoszami wina, teraz przed nami wina Mołdawskie.
opr. (is)
Czytaj też:
Z Sokółki na Kaukaz i z powrotem [FOTO, WIDEO]