Wypłaty wynagrodzeń w czterech ratach, obniżenie pensji i zwolnienie około 10 osób - to w najbliższym czasie czeka pracowników SP ZOZ-u w Dąbrowie Białostockiej. O szpitalu i jego dramatycznej sytuacji dyskutowano dziś na sesji dąbrowskiej Rady Miejskiej.
- Sytuacja SP ZOZ-u na 2013 rok jest podobna do tej z roku 2012. To pokłosie polityki różnych organów decyzyjnych z roku 2011, gdy z NFZ-em był negocjowany nowy plan finansowy. Na koniec 2011 roku kwota kontraktu wynosiła 8,8 mln zł, w 2012 roku - 7,25 mln zł, a propozycja na 2013 rok zamyka się sumą 7,55 mln zł. A więc w budżetach na lata 2012-14 brakuje rocznie około 1,5 mln zł. Największe cięcia dotyczą leczenia szpitalnego. O ile oddział wewnętrzny miał w 2011 roku 2,6 mln zł, to już rok później - 2,1 mln zł. W przypadku chirurgii było to odpowiednio 1,5 mln i 755 tys. zł. Był oddział dziecięcy, którego usług NFZ nie zakontraktował. Przychody zostały więc zmniejszone w sumie o około 1,5 mln zł. ZOZ się na to zgodził, a jednocześnie nie zredukował kosztów - mówił Tadeusz Gniazdowski, dyrektor SP ZOZ-u w Dąbrowie Białostockiej.
Jego wystąpienia, oprócz radnych i pracowników Urzędu Miejskiego, słuchało wielu pracowników szpitala, którzy właśnie dlatego specjalnie przyszli na sesję.
- Polityka NFZ-u jest polityką żelazną. Obejmując funkcję dyrektora nie wiedziałem, że kontrakt nie podlega negocjacji przez trzy lata. Łudziłem się, że coś wygram, że kontrakt będzie wyższy. Nie wygrałem, napotkałem na ścianę - kontynuował szef szpitala.
- Mam koncepcję restrukturyzacji szpitala. Ustawa o lecznictwie precyzuje, co organ decyzyjny ma zrobić, żeby ZOZ funkcjonował. Są trzy możliwości: połączenie z ZOZ-em w Sokółce, pokrycie starty przez Starostwo Powiatowe w Sokółce oraz likwidacja ZOZ-u. Ustawa pozostawia jeszcze możliwość przekształcenia szpitala w podmiot prawa handlowego. Ja osobiście optuję za restrukturyzacją. Optuję za likwidacją oddziału chirurgicznego. Ma on 800 tys. zł przychodu, a same koszty utrzymania pracowników wynoszą 985 tys. zł - dodał Tadeusz Gniazdowski.
- 3 stycznia odbyło się posiedzenie Rady Społecznej szpitala. Obecny na nim starosta sokólski stwierdził, że nie ma możliwości, aby powiat pokrył stratę, ale nie ma też możliwości likwidacji ZOZ-u. Mam więc wybór między dynamitem a nitrogliceryną. Mam dziesiątki sądowych wezwań do zapłaty. Dotąd wszystkie pensje były płacone na bieżąco. Dziś poszły przelewy na 1/4 wynagrodzeń. Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. Muszę zapłacić 47 tys. zł za olej opalowy. Muszę wybierać, czy wyłożyć pieniądze na chleb, czy wyłączyć pacjentom prąd i ogrzewanie. Ja to wszystko zastałem, to pokłosie polityki z 2011 roku - ciągnął dyrektor.
- Mam dobre kontakty z dyrektorem podlaskiego NFZ. Udało mi się wynegocjować zakontraktowanie 35 łóżek w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym. Zasugerowano mi, by nasz szpital był wyspecjalizowany, tylko z oddziałem wewnętrznym i ZOL-em, ze wskazaniem na geriatrię. Muszę jeszcze dodać, że lekarze nie chcą tu pracować za pieniądze, które oferujemy, czyli za 40 zł za godzinę - dodał Tadeusz Gniazdowski.
- Czy obniżka wypłat dotyczy też lekarzy na kontraktach? - zapytał jeden z mieszkańców Dąbrowy obecny na sesji.
- Poziom wynagrodzeń to 70 procent naszych globalnych kosztów. Przez ostatnich kilka lat nie były one zmieniane. Noszę się z zamiarem zmniejszenia wynagrodzeń dla pracowników etatowych. Mamy pięciu lekarzy na etatach. Reszta ma kontrakty. Ktoś prowadził taką politykę kadrową. Nie strzelajcie do mnie, ja to zastałem. Do końca walczyłem o ludzi. Pod koniec grudnia ubiegłego roku walczyłem o wysokość kontraktu. Myślałem, że przekonam Roledera (Jacka, szefa podlaskiego NFZ - red.). Chociaż dostaliśmy wyższe pieniądze, to kontrakt nie uwzględnił stopnia inflacji. Gdybym mógł, ułożyłbym pasjansa i wypłacał pieniądze. Ale albo nam się uda, albo mamy bal na Titanicu. Wiem, co mówię - tłumaczył dyrektor szpitala.
- ZOZ jest przygotowany do restrukturyzacji. Oszczędnościom miało służyć zamknięcie przychodni na Kościelnej i skumulowanie wszystkich gabinetów w rejonie szpitala. Mam zamiar przenieść tu także przychodnię z ulicy Południowej. Potrzebujemy 1,5 mln zł, żeby stanąć na nogi. Musimy to zrobić, bo innego wyjścia nie ma. Nie przyszedłem wycinać ludzi, ja też jestem tu na etacie. Ale ofiary w ludziach muszą być. Zwolnionych zostanie maksymalnie 10 osób ze 140 - zadeklarował Tadeusz Gniazdowski.
Nakreślił też kalendarz restrukturyzacji. - Do końca marca musimy zrobić bilans, do końca czerwca musi on zostać zatwierdzony przez powiat, następne trzy miesiące pan starosta będzie miał na podjęcie decyzji, co robić z ZOZ-em. Ale im później to zrobimy, tym więcej nas to będzie kosztowało. Musicie państwo wiedzieć, że podmiot prawa handlowego jest łatwiejszy do zarządzania niż ZOZ. Dziś nie mogę nawet kupić papieru toaletowego na wolnym rynku - wyjaśniał dyrektor.
- Czy istnieje możliwość zatrudnienia lekarzy na etatach? - pytał radny Tadeusz Jedliński.
- Może się to nie udać. Wystąpiłem do wszystkich instytucji z prośbą o rozwiązanie tego problemu, żeby pomóc mi w zatrudnieniu medyków - odparł Tadeusz Gniazdowski.
- Gdyby więc ZOZ został zlikwidowany, to zadłużenie przejmuje powiat, gdyby został połączony - to byłby to szpital w Sokółce, a gdyby przekształcony - to podmiot prawa handlowego miałby dotychczasowe wierzytelności do spłacenia. Czy będą rozmowy z powiatem, aby ciężar ten w jakiś sposób rozłożyć? - chciał wiedzieć Tadeusz Ciszkowski, burmistrz Dąbrowy Białostockiej.
- Rozmów w tej sprawie jeszcze nie było. Projekt został złożony. Dyskusja się nie rozpoczęła - odpowiedział dyrektor SP ZOZ-u.
(is)
O szpitalu na sesji Rady Miejskiej w Dąbrowie Białostockiej. Zdjęcia:
Sprawa szpitala w Dąbrowie Białostockiej. Wideo: