Nie ma środków na pokrycie długów, nie ma też możliwości likwidacji szpitala. Miesięcznie brakuje zaś około 100 tysięcy złotych. - Sytuacja jest taka, jaka była. Jesteśmy zmuszeni do przestrzegania przepisów ustawy o lecznictwie - mówi Tadeusz Gniazdowski, dyrektor SP ZOZ w Dąbrowie Białostockiej.
W ubiegły piątek zebrała się Rada Społeczna Szpitala w Dąbrowie Białostockiej. Żadne wiążące decyzje nie zapadły. - Mogę tylko powiedzieć, że spotkanie się odbyło - stwierdza Tadeusz Gniazdowski. Tymczasem władze samorządowe stoją przed dramatyczną decyzją, ZOZ nie może bowiem generować długu.
- Przepisy dają nam w tym względzie kilka możliwości: zadłużenie pokrywa organ prowadzący, szpital jest likwidowany, albo przekształcany w podmiot prawa handlowego. Możliwe jest też połączenie szpitali w Sokółce i Dąbrowie Białostockiej - wyjaśnia dyrektor SP ZOZ. Dodaje, że władze powiatowe nie biorą w ogóle pod uwagę likwidacji szpitala, choć wyraźnie zaznaczyły, że nie mają pieniędzy na pokrycie rosnącego długu.
W grę wchodziłaby więc likwidacja oddziału chirurgicznego. - Zaznaczam, że żadne decyzje w tej sprawie nie zapadły. Jednak przy obecnym poziomie kosztów i przychodów to się może obronić tylko pod jednym warunkiem: że znajdzie się sponsor, który wyłoży milion złotych rocznie. Wymogi prawne dotyczące funkcjonowania szpitali są bardzo rygorystyczne. O tym wyraźnie mówi ustawa - stwierdza Tadeusz Gniazdowski.
W ubiegłym roku doszło do likwidacji oddziału pediatrycznego w szpitalu w Dąbrowie Białostockiej. Na nic zdały się protesty mieszkańców. Zamiast niego w szpitalu uruchomiono Zakład Opiekuńczo-Leczniczy. Jedyny odział dziecięcy w powiecie mieści się w szpitalu w Sokółce.
O sytuacji szpitala mają na najbliższej sesji - 30 stycznia - dyskutować radni Dąbrowy Białostockiej.
(is)