Dziś w Miejsko-Gminnym Ośrodku Kultury w Dąbrowie Białostockiej odbyło się podsumowanie konkursu organizowanego przez dąbrowskie LO i Miejsko-Gminny Ośrodek Kultury - „Z pamiętnika zdalnego ucznia".
Celem było zebranie relacji przedstawiająch codzienne życie ich autorów w trakcie trwania pandemii koronawirusa. Konkurs był skierowany do młodzieży ze szkół ponadpodstawowych oraz uczniów klas VI-VIII z powiatów sokólskiego i augustowskiego.
- Inicjatorem tego konkursu jest COVID-19 i dyrektywy władz, mówiące o tym, że powinniśmy ułatwić młodzieży powrót do szkół. Uznaliśmy, że taka forma jest odpowiednia. Chciałyśmy zebrać wspomnienia uczniów z czasów zdalnego nauczania. Młodzież wykazała się, chciała w tym uczestniczyć, obawiałyśmy się frekwencji, jednak sporo osób się zgłosiło do konkursu. Komisja oceniała wiersze, kartki z pamiętnika, opowieści, był także komiks - tłumaczą organizatorki konkursu Krystyna Kopańko oraz Agnieszka Dzienisik. - Duże podziękowania składamy burmistrzowi Dąbrowy Białostockiej oraz staroście sokólskiemu za środki na sfinansowanie nagród dla uczestników.
Prace oceniała komisja w składzie: Halina Raducha, Aleksandra Wróbel oraz Małgorzata Malinowska.
- Młodzież w swoich utworach przedstawiła swoje odczucia i doświadczenia związane ze zdalnym nauczaniem. Każdy z uczestników na początku cieszył się z faktu, że nie trzeba iść do szkoły, jednak prawie po rocznej przerwie wszyscy zatęsknili za swoimi rówieśnikami i nauczycielami - mówi przewodnicząca komisji, Halina Raducha. - Prace były na wysokim poziomie i cieszę się, że tak dużo osób wzięło udział w konkursie.
Wyniki konkursu:
I miejsce - Iga Krawiel
II miejsce - Agnieszka Chodziutko i Agnieszka Reut
III miejsce - Natalia Kalenik i Bartosz Matuk
IV miejsce - Maja Zofia Żdanuk
V miejsce - Dominika Możejko
VI miejsce - Barbara Rakus
VII miejsce - Kornelia Sobolewska
VIII miejsce - Julia Kalenik
IX miejsce - Aleksandra Uściłowicz
X miejsce - Oliwia Dziełak
XI miejsce - Julia Hećman .
Oto praca zwyciężczyni pierwszego miejsca, Igi Krawiel:
„W Polsce i na całym świecie zapanowała pandemia koronawirusa. Początkowo nie przejmowałam się tym i myślałam, że przecież nie wywróci mojego życia do góry nogami. A niby co ma zmienić? Szybko zdałam sobie sprawę, że nawet mój świat będzie wyraźnie podzielony, na ten sprzed pandemii i ten po luzowaniu obostrzeń.
Przez zaistniałą sytuację dosyć mocno zmieniło się moje życie. Nie mogłam chodzić do szkoły, spotykać się ze znajomymi, chodzić do kina czy cukierni na ulubione lody truskawkowe. Niestety, za każdym razem kiedy wychodziłam z domu musiałam założyć maseczkę. Na początku było to dla mnie bardzo nieprzyjemne, irytujące, jednak z czasem się do tego przyzwyczaiłam i zrozumiałam, że jest to potrzebne, aby nie zachorować. Zdarzało się, że brakowało mi optymizmu i wiary w to, że szybko wrócimy do normalności.
Największą zmianą w moim życiu było zdalne nauczanie. Łączyliśmy się z nauczycielami online i w ten sposób uczestniczyliśmy w lekcjach. Na początku bardzo mi się podobał ten sposób nauczania, taki nowatorski, dający możliwość kontaktu z nauczycielami i rówieśnikami. Dostrzegałam same zalety. Nie traciłam czasu na dojazd do szkoły, wystarczyło, że budziłam się pół godziny przed lekcjami. W trakcie pierwszej przerwy najczęściej jadłam śniadanie, a na pozostałych odrabiałam prace domowe, aby mieć wolny czas po zajęciach. Czy nie super? Zdalne lekcje różniły się od stacjonarnych. Były krótsze, zawierały wiele interaktywnych sposobów nauczania, ale nauczyciele nie mieli dużej kontroli nad tym co robią uczniowie, a wielu z nich to wykorzystywało. Brak włączonej kamery, kłopot z mikrofonem, problem z internetem, gdy jesteś odpytywany... To nasze uczniowskie sztuczki. Jednak z czasem brakowało mi realnego kontaktu z nauczycielami i rówieśnikami. Nie mogłam swobodnie porozmawiać z panią od polskiego o niedawno przeczytanej książce albo z wychowawczynią o moich ostatnich przeżyciach. Żałowałam, że wcześniej zmarnowałam tyle czasu siedząc na przerwach z komórką, zamiast rozmawiać z koleżankami i kolegami. Tęskniłam za normalnością... Ta jednak była baaaardzo odległa, co więcej na własnej skórze przekonałam się co to znaczy chorować na Covid-19.
Pewnego mroźnego, zimowego dnia źle się poczułam. Pomyślałam, że pewnie się przeziębiłam, gdyż dwa dni wcześniej byłam z koleżanką na sankach. Przez trzy dni leżałam w łóżku z gorączką, więc rodzice postanowili, że zabiorą mnie na wizytę do lekarza. Następnego dnia pojechaliśmy do przychodni, a lekarka stwierdziła przeziębienie. Dostosowałam się do jej zaleceń: brałam leki, piłam herbatkę z cytryną, wypoczywałam. Jednak niedługo potem zachorowała moja babcia, która miała podobne objawy. Moi rodzice również gorzej się poczuli. Stało się to podejrzane. Baliśmy się, że jesteśmy chorzy na Covid-19. Czułam strach i niepewność. Co będzie? - kołatało się natrętne pytanie. Wątpliwości rozwiała moja koleżanka, z którą byłam
na sankach. Poinformowała mnie, że jest przeziębiona. Uff - byliśmy pewni, że dopadł nas inny wirus. Ulżyło mi, ale dociekliwa babcia postanowiła, że zrobi testy na obecność koronawirusa. Niestety wyszły pozytywne. Dostaliśmy skierowanie na siedemnastodniową kwarantannę. Martwiłam się co z nami będzie, czułam osamotnienie i strach. Zamknięci w domu jak w twierdzy. Oby tylko łagodnie przejść tę chorobę... Byłam przeziębiona, bardzo zła i rozczarowana. Zaczynały się ferie, a ja musiałam siedzieć w domu. Z zazdrością patrzyłam na sąsiadów jak spacerują, rzucają śnieżkami, spędzają czas w towarzystwie znajomych. Choć musieli mieć nałożone maseczki to i tak byli szczęśliwi. A ja...? Całe dnie spędzałam w domu oglądając filmy, grając z rodzicami w gry i czytając książki. Na szczęście mam wspaniałą ciocię, która dowoziła nam smakołyki i słodycze, bo przecież nikt z domowników nie mógł wychodzić nawet po zakupy. Okropny wirus! Odliczałam dni do końca kwarantanny, zakreślałam kółka w kalendarzu. Aż wreszcie odetchnęłam z ulgą, że mogę wyjść z domu. Chciałam do szkoły, tęskniłam za nauczycielami, koleżankami i kolegami z klasy, chociaż z nich niezłe gagatki. Cały czas miałam nadzieję, że pandemia niedługo się skończy i wrócę do szkoły. Znudziły mi się lekcje online. Nie chciałam już patrzeć w ekran na twarze moich kolegów i koleżanek. Chciałam zobaczyć ich na żywo, porozmawiać, pokłócić się, po prostu być z nimi. Mogłabym nawet pisać sprawdziany i kartkówki, byle w szkolnej ławce.
Kiedy minister ogłosił powrót do szkół, czułam się, jakby ktoś miał mnie wypuścić z klatki. Dwie godziny starannie pakowałam plecak, przygotowywałam strój na w-f i ubranie do szkoły. HURA! Nieważne, że trzeba wcześnie wstawać, nigdy nie będę już na to narzekać. Kiedyś nie rozumiałam sensu chińskiego przysłowia: „Uczenie się jest skarbem, który podąży za swoim właścicielem wszędzie”. Dziś wiem, że nauka w szkole daje mądrość i nadaje życiu sens. A bliscy ludzie wokół dają radość.
Rano wybiegłam na zajęcia jak na najlepsze spotkanie z dawno niewidzianymi przyjaciółmi...”
(or)