Im więcej mamy lat, tym bardziej doceniamy to, co już bezpowrotnie minęło. Pieczołowicie zbieramy pamiątki, które nam przypominają dzieciństwo i tych, których już nie ma wśród nas. Nie wszyscy jednak mają okazję przechować je dla przyszłych pokoleń. Rozmawiamy z panem Janem Charłanem, który chociaż od wielu lat mieszka w Sokółce, w rodzinnym domu w Ostrowiu w gminie Dąbrowa stworzył „małe muzeum”. Podarował drugie życie różnym sprzętom domowym, które już dawno odeszły do lamusa. Muszę przyznać, że oglądając kołyskę, dzieżę do chleba czy kołowrotek ogarnęła mnie nostalgia i chęć powrotu do tych czasów, które minęły bezpowrotnie…
Panie Janku, skąd pomysł aby te wszystkie sprzęty odkurzyć i umieścić w jednym miejscu?
- To było trochę dla zabicia czasu, kiedy przyjeżdżałem na wieś, ale bardziej chyba z sentymentu. To wszystko pochodzi z jednego domu, sprzęty były magazynowane na strychu, czy w budynkach inwentarskich, więc postanowiłem je umieścić w jednym miejscu. Było puste pomieszczenie, trochę je odmalowałem i porozmieszczałem wszystko wewnątrz.
Pamięta pan te rzeczy ze swojego dzieciństwa?
- Tak, wszystko pamiętam. Dla młodych osób, które nie zetknęły się z takimi rzeczami to może być ciekawostka. Mamy przykład naszych córek i zięciów – interesują się moimi zbiorami.
Czy córki wiedziały do czego służą poszczególne sprzęty?
- Tak, może bardziej z domysłu, bo one już z tego nie korzystały. Trzeba dojść do pewnego wieku, aby zacząć doceniać niektóre rzeczy. Ja też kiedy byłem młody inaczej podchodziłem do wszystkiego. Nie było czasu na zastanawianie się nad przemijaniem. Z wiekiem człowiek zaczyna przypominać sobie dzieciństwo i pielęgnować to, co z nim się wiąże.
Ile czasu zajęło panu uporządkowanie tych wszystkich pamiątek?
- Kiedy przyjeżdżałem na wieś, w wolnej chwili powoli znosiłem ze strychu te wszystkie sprzęty. Trochę oczyściłem, odkurzyłem. Nie wyobrażam sobie, aby to wszystko wyrzucić, czy spalić. To są wspomnienia z mojego dzieciństwa i młodości. Pamiętam dokładnie jak mama miesiła chleb w dzieży, czy robiła zacierkę w kopańce. Gdybym miał więcej czasu i był na miejscu, może pokusiłbym się i zebrał większe sprzęty, np. pług czy brony.
Czy ważna jest pamięć o swoich korzeniach?
- Ważna, tylko to przychodzi z wiekiem. Ja też musiałem do tego dojrzeć. Osoby, które widziały moje zbiory były zaskoczone, że tyle nazbierałem wszystkiego z jednego domu. Jeśli ktoś byłby zainteresowany obejrzeniem moich zbiorów – zapraszam serdecznie.
Halina Raducha