W sobotni wieczór na Dniach Dąbrowy Białostockiej wystąpił raper ADM – pochodzący z okolic Dąbrowy Białostockiej Mateusz Adamowicz.
ADM wydał album „Hellboy”. Krążek ukazał się on pod koniec 2016 roku. W tym roku muzyk przygotowuje się do wydania kolejnego. Jak twierdzi sam autor, jego utwory były inspirowane życiem. Znalazło się tam 18 tracków, które wczoraj zaprezentował na scenie. Ostatni raz w swoim rodzinnym mieście występował dziesięć lat temu.
Z Mateuszem Adamowiczem rozmawialiśmy po jego koncercie.
Jak zaczęła się twoja przygoda z rapem?
- Kiedy byłem w drugiej klasie gimnazjum razem ze swoim znajomym, który mieszkał niedaleko mnie słuchaliśmy rapu i wyszliśmy na walkę freestylową między sobą. Była bitwa freestylowa, a potem założyliśmy skład. Już w gimnazjum zacząłem rapować. Za kabinę robiła nam szafa i tak nagrywaliśmy kawałki. Po pewnym czasie zostałem sam, ale dalej nagrywałem. Miałem roczną przerwę i kiedy wyjechałem do Warszawy na studia, poznałem rapera Tomb, który zaprowadził mnie do studia, gdzie Solar i Białas nagrywali. Usłyszeli mój kawałek i tak im się spodobał, że wzięli mnie do swojej ekipy. To było w 2013 roku. Wtedy jeszcze SB Maffija nie była wytwórnią, ale ekipą. Wydałem płytę w 2016 roku i planuję w tym roku wydać kolejną.
Po bardzo długim czasie możemy cię znów usłyszeć w Dąbrowie. Kto cię do tego namówił?
- Zostałem zaproszony i skorzystałem z okazji. Już może od dwóch lat dogadywałem się z Bartkiem (z MGOK-u - red.), aby tu zagrać i pojawiła się właśnie taka okazja na Dniach Dąbrowy. Ostatni raz występowałem tu z dziesięć lat temu w kinie i od tego czasu nie było okazji, abym pojawił się tu znowu.
Jak wrażenia po dzisiejszym koncercie?
- Myślałem, że będzie gorzej (śmiech). Publiczność pod sceną była naprawdę młoda, ale chyba dobrze się bawiła. Dla mnie jest OK. Straciłem trochę głos, ale było fajnie.
(or)
Koncert ADM w Dąbrowie: