Niegdyś Wielki Tydzień przeżywano w sposób szczególny, a poprzedzał go długi okres przygotowań. Gospodynie brały się za porządki, przygotowywały święconki i przyrządzały świąteczne potrawy. Wszystko musiało być gotowe na czas.
REKLAMA
Niegdyś Wielki Tydzień przeżywano w sposób szczególny, a poprzedzał go długi okres przygotowań. Gospodynie brały się za porządki, przygotowywały święconki i przyrządzały świąteczne potrawy. Wszystko musiało być gotowe na czas.
Tak opisywano Różanystok, Sidrę i Korycin wiek temu na łamach „Naszej Niwy”? Gazeta wydawana była w Wilnie w latach 1906-1915.
Jak prezentowała się Sokółka i okolice wiek temu na łamach „Naszej Niwy”? Gazeta wydawana była w Wilnie w latach 1906-1915.
Dzisiaj kliniki i szpitale prześcigają się w pomysłach jak przyciągnąć do siebie przyszłe mamy, aby w ich murach powitały na świecie swoje maleństwa. Oferują wyprawki, porody rodzinne, znieczulenia i wszystkie udogodnienia, by i mama i dziecko te niezwykłe chwile spędziły w komfortowych warunkach. Rozmawiamy z panią Zofią o tym, jak kiedyś kobiety rodziły, karmiły i wychowywały swoje dzieci.
Ubrania, które dziś nosimy rzadko pochodzą z naturalnych włókien, a już w szczególności z wełny. Znajdziemy jednak w swoich szafach jakiś wełniany sweterek lub skarpetki. Jaką obróbkę musiała przejść wełna, aby z biegającej po pastwisku owieczki zamienić się w ciepły sweter lub skarpetki? Rozmawiamy z panią Olgą, która przez całe życie mieszkając na wsi strzygła owce, przędła wełnę i dziergała z niej różne rzeczy.
Sklepowe półki uginają się od różnych rodzajów chleba, czasami nie wiemy co mamy wybrać: żytni, pszenny, pełnoziarnisty? W końcu przekonujemy się, że i tak wszystkie smakują podobnie, a my nie znaleźliśmy smaku z dzieciństwa... Stary piec chlebowy, na żółtych kaflach czas odcisnął swoje piętno. Niektóre są popękane i okopcone, nie domykają się drzwiczki przez które ulatnia się cudowny zapach pieczonego chleba. Nie mogę się doczekać aż zostanie on wyciągnięty z pieca.
Środek sierpnia, żar leje się z nieba, a my stojąc w cieniu wyglądamy kombajnu. Kilka godzin i po żniwach, jeszcze tylko zwieźć słomę i wysypać zboże. Zadowoleni ze zbiorów możemy zająć się innymi sprawami. A jak było kiedyś, ile czasu trwały żniwa i jak trzeba było się do nich przygotować? Opowiadają o tym starsi mieszkańcy Sokólszczyzny.
Kiedy jedziemy w góry, często zachwycamy się góralską gwarą. Podobnie bywa gdy odwiedzamy Kaszuby, czy Śląsk. Tymczasem sytuacja z językiem Sokólszczyzny wygląda inaczej.
W dzisiejszych czasach młodzi do ślubu przygotowują się latami. Znają się ze sobą, kochają i snują wspólne plany na przyszłość. To para młoda decyduje o wszystkich sprawach związanych z ceremonią ślubną. Jak było dawniej? Rozmawiamy o tym z osobami, które 50 lat temu stanęły na ślubnym kobiercu.
„Każda haspadyni piakła swoj chleb, biła masło i rabiła syry. My mieli swaje miaso z parszuka, husi i kury. Boczka kapusty zakiszana, pał metra pancaku i krupniku, swaja fasola i haroch, u sklepi bulwa” - opowiada o zimach sprzed lat 93-letnia mieszkanka jednej z poddąbrowskich miejscowości.
REKLAMA