Dla około 20 rolników, którzy postanowili zablokować dziś krajową „ósemkę” protest okrzyknięty „powstaniem chłopskim 2019” zakończył się po 43 minutach. Choć może nie do końca. Czeka ich bowiem jeszcze wizyta w sądzie i opłacenie mandatów za blokowanie jezdni.
Pierwsza rzecz to cel protestu. Stojący na drodze wspominali coś o ASF-ie i złej sytuacji w branży, jednak o co im konkretnie chodziło - tego nie byli w stanie wyartykułować. Nie dało się też tego wyczytać z wywiadów udzielanych przez lidera ruchu, Michała Kołodziejczaka.
Protestujemy, bo handel w Polsce jest bardzo źle zorganizowany i na tym tracą rodzinne gospodarstwa, na których opiera się produkcja żywności w naszym kraju
- stwierdził człowiek określany mianem nowego Leppera.
Posłuchało go kilku rolników z okolic Janowa. Wczoraj wieczorem poinformowali media, licząc zapewne, że ściągną na „ósemkę” setki, jeśli nie tysiące gospodarzy...
Dziś o godzinie 10, gdy protest pod Korycinem miał się rozpocząć, na drodze stały tylko dwa ciągniki. Później dojechały jeszcze trzy. Były za to ekipy dziennikarzy, kamerzyści, a nawet wóz transmisyjny jednej ze stacji telewizyjnych. Pewien sokólski portal tak bardzo się nakręcił całą tą historią, że zamieścił relację z rozpoczynającego się o godzinie 10 protestu (wraz ze zdjęciami!) już o 9.00.
Cóż, pewnie w normalnych warunkach manifestanci widząc dość marną frekwencję, opowiedzieliby ze trzy dowcipy, wymienili najnowsze plotki, zapalili po papierosie i rozjechali się do domów. W tym przypadku trzeba było jednak wypić piwo, które się samemu nawarzyło. Panowie poprotestowali więc w dość cywilizowany sposób, nie za długo i przepuszczając samochody co dziesięć minut. Po sprawie w sądzie i opłaceniu grzywny zapewne chęć do manifestacji minie im na jakiś czas.
Po co to było? Za każdym razem warto przypominać sobie starą rzymską maksymę - „Ten uczynił, kto skorzystał”. Wydaje się, że o panu Kołodziejczaku zrobi się wkrótce bardzo głośno...
(pb)