Póki co, prognozy pogody nie wskazują, abyśmy w najbliższych dniach mieli się spodziewać śniegu czy mrozu. O to, czy zwierzęta i rośliny przeczuwają nadejście prawdziwej zimy zapytaliśmy Waldemara Sieradzkiego, nadleśniczego w Nadleśnictwie Krynki z siedzibą w Poczopku. - Co prawda zima będzie łagodna, ale długa. Poważniejszych wychłodzeń możemy się spodziewać jeszcze w marcu - mówi nadleśniczy.
- Jenoty nie śpią, a gdyby prawdziwa zima miała się rozpocząć, to zapewne zapadłyby w sen. Kilka żubrów jest rozproszonych po lesie, nie wybierają się żerować na pola, co oznacza, że mają jeszcze trochę karmy w lesie. Ptaki świetnie sobie radzą w lasach i w sadach. W niewielkim stopniu korzystają z karmników, to jest dowód na to, że w najbliższych trzech tygodniach nic się w pogodzie nie zmieni. Natomiast niektóre rośliny reagują w taki sposób, jakby nadeszła wiosna, ale jest to jakieś 5 procent roślin - mówi Waldemar Sieradzki.
Jak dodaje, przy takich zmianach w pogodzie, jakie aktualnie zachodzą, prognozowanie jest trudne. Jednak śniegu i mrozu powinniśmy się doczekać.
- Podejrzewamy, że w drugim tygodniu stycznia powinny się najprawdopodobniej pojawić spore opady śniegu. Wówczas powinno przyjść też ochłodzenie. Przyroda pokazuje, że gleba jest niezmarznięta. Ważna jest kolejność, więc najprawdopodobniej będzie tak, że najpierw spadnie śnieg a potem przyjdą 2-3-tygodniowe mrozy. Co jest ważne, jeśli chodzi o śnieg... Jest ogromny deficyt wody. Gdyby nie było opadów śniegu w styczniu lub lutym, ten deficyt się tak pogłębi, że okres wegetacji będzie dla wielu roślin bardzo trudny - tłumaczy Waldemar Sieradzki.
Nadleśniczy dodaje, że zima będzie co prawda łagodna, ale długa. Poważniejszych wychłodzeń można się spodziewać też w marcu. Podkreśla jednocześnie, że jego zdaniem taki scenariusz nie jest pewny.
(mby)