Pierwszego września w wielu osobach budzą się wyjątkowe emocje. Kończą się wakacje, co młodzi ludzie (no, może wyłączając studentów) przyjmują ze smutkiem i, niejednokrotnie, witają nowy rok szkolny z bolącym ze stresu brzuchem. A co, jeśli właśnie dzisiaj, w ten poniedziałek, po raz pierwszy masz usiąść w szkolnej ławce jako uczeń, a nie w kąciku zabaw razem z kolegami z zerówki? O tym, co czuje pierwszoklasista i jak wyglądają przygotowania do tego wyjątkowego dnia, rozmawialiśmy z Miłoszem Zaniewskim, który dziś pomaszeruje z tornistrem do sokólskiej „Jedynki”.
Co najbardziej lubiłeś w przedszkolu?
- Mieliśmy bardzo dużo różnych zabawek – najbardziej lubiłem budować z klocków Lego, ale mogliśmy też biegać po podwórku, szaleć na placu zabaw i grać w piłkę. Nie było leżakowania. Bardzo lubiłem też jedzonko w przedszkolu – najbardziej smakował mi mielony z ziemniakami. Panie wychowawczynie zabierały nas często na wycieczki: do Fikolandu i do teatru w Białymstoku, oglądaliśmy przedstawienia w szkołach, sami też występowaliśmy – grałem Dziadka w „Rzepce”, a później wygrałem konkurs talentów!
Jak myślisz, czym się różni nauka w szkole od chodzenia do przedszkola?
- Jeszcze nie wiem, ale na początku chyba będzie tak samo. Chcę już iść do szkoły i wcale się nie boję.
A jak myślisz, co będzie najfajniejsze w szkole?
- Widziałem, że jest tam duża sala, na pewno będziemy tam chodzić na wf. Mama i tata też chodzili do tej szkoły, więc dużo mi o niej opowiadali. Wszyscy mówią, że najfajniejsze w szkole są przerwy!
Naprawdę niczego się nie boisz, nawet nauki i odrabiania lekcji po zajęciach?
- Nie boję się nauki, bo dobrze mi szło w przedszkolu – byłem dobry z matematyki, panie uczyły nas już czytać i pisać. Poradzę sobie – lekcje będę odrabiał sam.
Spakowałeś już swój tornister? Sam go wybrałeś?
- Tornister wybrała mi mama, ale bardzo mi się podoba. To plecak z bohaterami z „Gwiezdnych Wojen". Sam kupiłem sobie pojemnik na kanapki i piórnik, mam w nim kredki i dużo mazaków. Już się spakowałem do szkoły i czekam na lekcje.
Pewnie twoja siostra trochę ci zazdrości, że idziesz do szkoły?
- Tak, też chciałaby już iść do pierwszej klasy, ale Marcelina na razie pójdzie do przedszkola. Rok temu była w grupie maluchów i bardzo jej się spodobało, ale też marzy jej się taki fajny kolorowy piórnik i przybory jak moje.
* * *
Miłosz wydaje się być zachwycony wizją nauki w szkole i przynajmniej sprawia wrażenie wolnego od stresu. Mama Miłosza, pani Justyna, nie ukrywa, że rodzice przeżywają pierwszy dzień w szkole równie mocno, co pociechy. -Jesteśmy dumni z naszego syna – duży z niego facet i na pewno sobie poradzi. Nie miał problemów w zerówce, więc myślę, że jest dobrze przygotowany do poważniejszej nauki. Mam nadzieję, że obejdzie się bez stresu. Mąż i ja wzięliśmy kilka dni wolnego, aby być razem z Miłoszem. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz szłam do szkoły, była przy mnie moja mama i bardzo pomogło to mi i mojej siostrze oswoić się z nowym miejscem i nową sytuacją. Ostatnie dni wakacji również spędziliśmy wspólnie, zabraliśmy dzieci do kina i na basen. Pierwszy dzień szkoły stresuje też rodziców – przyznaje pani Justyna.
- Chcielibyśmy, żeby wszystko poszło po naszej myśli i aby Miłosz odnalazł się w nowej sytuacji, znalazł przyjaciół i przyzwyczaił do poważniejszych obowiązków, których nie miał w zerówce. Świetnie znamy szkołę, do której pójdzie nasz syn – w „Jedynce” uczyłam się ja, moja siostra, mój mąż, wielu znajomych – to już trochę jak rodzinna tradycja. Na rozpoczęcie roku też jesteśmy już przygotowani – uprasowana koszula czeka na ucznia, spodnie też – dodaje z uśmiechem. - Damy radę – dorzuca z uśmiechem Miłosz.
(zb)