Uważamy, że jedynym krokiem, jedyną decyzją, która rozwiązałaby ten problem, jest wypowiedzenie umowy dzierżawy - mówi Daniel Supronik, przewodniczący Rady Miejskiej w Sokółce. - Mam tylko nadzieję, że na najbliższej sesji nadzwyczajnej będzie możliwa merytoryczna rozmowa - stwierdza Ewa Kulikowska, burmistrz Sokółki. O sprawie wysypiska w Karczach ma w najbliższy poniedziałek debatować sokólska Rada Miejska.
Na początku stycznia informowaliśmy o ciężarówkach, które ponownie - po kilku miesiącach przerwy - zaczęły zwozić odpady na podsokólskie wysypisko (czytaj tekst Dwa tiry ze śmieciami w Karczach). 9 września 2015 roku Urząd Marszałkowski wydał decyzję cofnięcia pozwolenia zintegrowanego na gospodarowanie tym terenem z rygorem natychmiastowej wykonalności. Okazało się jednak, że minister środowiska uchylił to rozstrzygnięcie.
Kilka dni temu w Karczach i w Urzędzie Miejskim w Sokółce spotkała się grupa radnych. Doszło do spotkania z burmistrz Sokółki. Na poniedziałek zwołana została nadzwyczajna sesja Rady Miejskiej.
- Wysłałem zaproszenia do wszystkich instytucji, które zajmowały się sprawą Karcz, czyli WIOŚ, GIOŚ, przedstawicieli wojewody podlaskiego, marszałka, ministra ochrony środowiska oraz do posłów. Chcemy wiedzieć, jaka jest w chwili obecnej sytuacja, gdyż nie mamy żadnych dokumentów. Nie wiemy, dlaczego samochody ze śmieciami przyjeżdżają do Karcz oraz czy łamią one prawo, czy mają dokument pozwalający na wwóz odpadów. Na chwilę obecną tego nie wiemy. Jako radni - zaniepokojeni tym faktem - zwołaliśmy nadzwyczajną sesję i oczekujemy wyjaśnienia tej sytuacji - tłumaczy Daniel Supronik.
O sytuację w Karczach zapytaliśmy pracowników Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
- Nasze decyzje, które wydaliśmy są nieostateczne, a strony odwołały się od nich. Do tej pory Główny Inspektor Ochrony Środowiska nie rozpatrzył żadnego naszego postanowienia. Wydaliśmy decyzję wstrzymującą działalność zarówno na starej, jak i nowej kwaterze. Na starą kwaterę została wydana decyzja z rygorem natychmiastowej wykonalności, więc obowiązuje właściwie z dniem otrzymania przez stronę. Jeśli zaś chodzi o nową kwaterę, na którą wjechały ciężarówki, to w tym momencie ta decyzja jest w odwołaniu już od pół roku. Więc my nie możemy egzekwować zakazu wjazdu, nie ma tej chwili zakazu, który by ograniczał wjazd samochodów. Pozwolenie zintegrowane jest w obrocie prawnym. O szczegóły w tej sprawie należy jednak pytać Urząd Marszałkowski - mówi Mirosław Michalczuk naczelnik wydziału inspekcji w Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Środowiska.
Wczoraj przesłaliśmy pytania dotyczące Karcz do rzecznika Urzędu Marszałkowskiego. Czekamy na odpowiedź.
Jak na sprawę patrzą radni?
- Uważamy, że jedynym krokiem, jedyną decyzją, która rozwiązałaby ten problem, jest wypowiedzenie umowy dzierżawy. Mamy opinię WIOŚ co do naruszeń, jakie tam powstały, mamy zabezpieczone materiały filmowe, fotograficzne, które przedstawiają, że złamane zostało prawo. Trafiły tam odpady, które nie powinny do Karcz trafić. To jest podstawą do rozwiązania umowy. Zostały naruszone zapisy umowy pomiędzy gminą a firmą, która użytkowała te tereny. To jest najważniejsza rzecz. Nie my złamaliśmy prawo, tylko firma gospodarująca w Karczach. To ona nawiozła tam śmieci i każda instytucja zajmująca się ochroną środowiska będzie miała okazję wkroczenia tam i dogłębnego zbadania tego syfu, który tam został wwieziony. Przysypano go 20-centymetrową warstwą żwiru. A teraz wwozi się tam frakcję podsitową, czyli tą która prawnie może tam trafić - mówi Daniel Supronik.
- Mam informacje od mieszkańców i od radnych o ciężarówkach, które na nowe wysypisko w Karczach jadą. Zgłosiłam ten fakt w poniedziałek rano do prokuratury, wojewody podlaskiego, ministra środowiska, do inspektora ochrony środowiska - wojewódzkiego i głównego oraz do marszałka województwa z zapytaniem, czy na podstawie wydanych decyzji ciężarówki z odpadami mogą tam wjeżdżać, czy też nie. Poprosiłam też o podjęcie wszystkich kroków prawnych w stosunku do firm. Wiadomo, że decyzja marszałka o cofnięciu pozwolenia zintegrowanego została uchylona przez nowego ministra środowiska - wyjaśnia Ewa Kulikowska. - Natomiast w przypadku wypowiedzenia umowy dzierżawy - bez decyzji ostatecznych czy prawomocnych organów wyższego rzędu - gmina może zapłacić odszkodowania - od około 250 do 300 milionów złotych - dodaje.
Spotkanie, które odbyło się w miniony wtorek miało burzliwy przebieg. W pewnym momencie radni weszli do gabinetu burmistrz Sokółki.
- Może poniosły ich emocje. Ale pani burmistrz nie chciała z nami rozmawiać, twierdząc, że spotyka się w sprawie Karcz z dwoma osobami z zewnątrz. Uważam, że to było kłamstwo. W jej gabinecie był dyrektor MPEC-u i pan z ochrony środowiska, bodajże z województwa. Jak domniemywam, to było spotkanie na temat utylizacji azbestu i kotłowni na Zielonym Osiedlu. Te osoby nie miały nic wspólnego z wysypiskiem w Karczach. To była ucieczka od tematu - stwierdza przewodniczący Rady Miejskiej.
- Co do spotkania radnych, to panowie rozgrywają sprawę politycznie, nie czekają na moją wypowiedź, bo wiedzą lepiej. Żadne racjonalne, zgodne z prawem wypowiedzi czy działania nie są dla nich ważne. Nie słuchają, nie chcą zrozumieć. Mogą siać zamęt. Przecież żaden z radnych nie będzie odpowiedzialny za jakąkolwiek decyzję w sprawie Karcz. Mam tylko nadzieję, że na najbliższej sesji nadzwyczajnej, jak i na kolejnych, będzie możliwa merytoryczna rozmowa. Będę podejmowała - tak jak dotąd - odpowiedzialne decyzje i robiła wszystko, aby zabezpieczyć interesy gminy Sokółka i jej mieszkańców - mówi Ewa Kulikowska.
Początek sesji w najbliższy poniedziałek o godz. 9 w sali Sokólskiego Ośrodka Kultury.
(mby, is)