Zimową porą, wieczorem grudniowym
Zasiądźcie społem, zmówcie modlitwy
W waszych sercach ten zapach jemioły
Niechaj wypędzi codzienność gonitwy
Drzewko magią mrugających świeczek
Zapali płomyczek na niebie ukradkiem
Pasterz się zrodził dla swoich owieczek
Powitajcież dziecię łamanym opłatkiem
Północ wtem wybije bieżeć na Pasterkę
Ciepłem słów roztapiać oszronioną rosę
Wzajem sobie ślijcie uśmiechu iskierkę
I człek przemówi może ludzkim głosem
Lecz nie patrzajcie już na puste miejsce
Matuleńko, siostro, bracia, siostrzenico
Wędrując po świecie tułam się i tęsknię
Wieczerzam teraz z przydrożną kaplicą
Mateusz Połuszańczyk