Wyruszyli wczoraj wieczorem ze Świętej Wody. Krajową "dziewiętnastkę" przeszli w Horodniance, by przez Czarną Białostocką, Starą Rozedrankę i Bogusze dotrzeć do Sokółki. Dziś przed 6 rano uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej przybyli do kościoła p.w. św. Antoniego. - Myślę, że dla zalatanych ludzi, którzy nie mają czasu na rekolekcje to chyba najlepsza forma - stwierdził Michał Gieniusz.
- Jest to rodzaj przekraczania siebie. Daje możliwość w pewnym sensie do uczestnictwa w Misterium Męki Pańskiej - mówił nam kilka tygodni temu Łukasz Dutkowski, koordynator sokólskiej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. - Nie ma w Podlaskiem zbyt wielu takich inicjatyw. Byłem dwa razy na takiej drodze krzyżowej i uznałem, że ciekawym będzie zaproponować ludziom coś podobnego, aby mogli w tym uczestniczyć nie wyjeżdżając przy tym z dala od domu.
W EDK wzięło udział kilkadziesiąt osób. Po drodze nie rozmawiali, nie śpiewali pieśni. Szli w milczeniu. Do celu docierali w kilku grupach.
Pierwsi do Sokółki przybyli dwaj białostoczanie.
- Chcieliśmy spróbować. Pierwszy raz jesteśmy na Ekstremalnej Drodze Krzyżowej, bo stwierdziliśmy, że to nowe wyzwanie, także duchowe oraz okazja, by przejść jakąś wewnętrzną przemianę. Co było najtrudniejszego? Były różne etapy. Ubrałem się w strój militarny. Stwierdziłem, że wyruszam z konkretnymi intencjami i zależało mi na tym, aby było mi trochę trudniej szło. No i niestety buty dały o sobie znać. Były chyba niezbyt rozchodzone - powiedział Rober Ciulkin.
- Poświęciłem moją drogę rodzinie. A najtrudniejsze było chyba zapisanie się, przełamanie pewnej bariery, że można coś zrobić dla siebie, dla rodziny, przeżyć wspólnie z innymi osobami tą drogę. Dziś obchodzę urodziny, kończę 42 lata - stwierdził Bogusław Zacharczyk.
Dla wielu Ekstremalna Droga Krzyżowa to swego rodzaju rekolekcje.
- Jedną noc człowiek ma na to, by sobie wszystko poukładać, przypomnieć zdarzenia z życia. Myślę, że dla zalatanych ludzi, którzy nie mają czasu na rekolekcje to chyba najlepsza forma. Najtrudniejsze dla mnie były ostatnie kilometry. Szliśmy przez Puszczę Knyszyńską, momentami było ciężko, momentami - nieco łatwiej. Pojawiały się wzniesienia, przeszkody, tereny błotniste - powiedział Michał Gieniusz. - Za rok? Wybieram się znowu - dodał.
(is)
Ekstremalna Droga Krzyżowa w Sokółce: