Po zejściu bydła z pastwiska w listopadzie ubiegłego roku dziki znowu urządziły sobie stołówkę na moich gruntach, nie zważając na terminy ustalone przez pana ministra. Zniszczonych jest ponad 2,5 ha i tylko mróz zatrzymał dalsze poczynania tych szkodników - pisze w mailu do redakcji rolnik z gminy Sidra.
Otrzymaliśmy od naszego Czytelnika maila ze zdjęciami. Materiał ten zamieszczamy w całości.
"Pokusiłem się o krótki komentarz dotyczący artykułu Są miliony do wzięcia, ale mało kto może je dostać [FOTO]. Pan Minister Sawicki hucznie odtrąbił sukces: rolnicy dostaną odszkodowania za szkody w uprawach wyrządzone przez dziki. Ustalono nieżyciowe terminy, komisję z Szepietowa która "ukrywała się" przed rolnikami. Tylko nie wzięto pod uwagę, że dziki nie zwracają uwagi na terminy i w sposób systematyczny niszczą uprawy.
W zeszłym roku w moim gospodarstwie zmuszony byłem odsiać najbardziej zniszczony hektar łąki, a praktycznie na całym areale 20 ha występowały punktowe "jamy". Siłą rzeczy darń przy zbiorze dostała się do paszy pogarszając jej jakość i powodując jej straty.
Niestety, mieszkam w gminie Sidra i komisja z Szepietowa "umknęła mojej uwadze". Koło łowieckie wypłaciło 400 zł odszkodowania. Koszt przesiania hektara łąki to minimum 1000 zł, a gdzie strata plonu, którego w pierwszym roku po zasiewie praktycznie nie ma?
A teraz najlepsze. Otóż po zejściu bydła z pastwiska w listopadzie ubiegłego roku, dziki znowu urządziły sobie stołówkę na moich gruntach, nie zważając na terminy ustalone przez pana ministra. Zniszczonych jest ponad 2,5 ha i tylko mróz zatrzymał dalsze poczynania tych szkodników.
Przesyłam wykonane we wtorek zdjęcia dokumentujące moje słowa. Ziemia już odpuściła i tylko czekać jak dziki pojawią się ponownie siejąc spustoszenie. W ramach obowiązujących przepisów NIE PRZYSŁUGUJE mi nawet złotówka z milionów, o których tak głośno w mediach" - pisze rolnik z gminy Sidra.
opr. (is)
Zniszczenia dokonane przez dziki na łące naszego Czytelnika: