Od czwartku stoimy pod Urzędem Marszałkowskim w Białymstoku. Organizatorzy podjęli decyzję o zaostrzeniu protestu. Koczuje tam kilka osób, a gdzie jest reszta rolników? Gdzie są rolnicy z mojego powiatu? - pyta Bożena Jelska-Jaroś, prezes Podlaskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej w Białymstoku, radna powiatowa.
Przypomnijmy, głównym postulatem prostujących jest powołanie niezależnej komisji do szacowania strat rolników, których uprawy zostały zniszczone przez dziką zwierzynę. W trakcie akcji mówiono także o upadku produkcji trzody chlewnej, produkcji mleka oraz kondycji całego rolnictwa
- Nie osiągnęliśmy porozumienia. Postanowiliśmy, że od wtorku zaostrzamy protest. Na miejscu jest lista rolników, którzy ponieśli szkody w uprawach wywołane przez dziką zwierzynę. Proszę o to, by do Białegostoku przyjechali gospodarze. Kto ma szkody, powinien wpisywać się na listę. Zależy nam przede wszystkim na wybiciu dzików - dodaje Bożena Jelska-Jaroś.
Jej zdaniem powołanie zespołów do oceny rozmiaru szkód spowodowanych przez dziką zwierzynę (informowaliśmy o tym w tekście Będą zespoły szacujące starty w uprawach rolnych)ma służyć ewentualnym powództwom sądowym przeciwko kołom łowieckim.
(is)