„Trudno nam sobie wyobrazić, żeby na początku XXI wieku dzieci uczyły się w tak skrajnie niekomfortowych warunkach, jakich doświadczali nasi dziadkowie w czasach powojennych” - stwierdzają w piśmie do przewodniczącego Rady Gminy rodzice trzynastu przyszłych pierwszoklasistów szykujących się do nauki w Zespole Szkół w Kuźnicy. - Rodzice nie mają się czym niepokoić - uspokaja Paweł Mikłasz, wójt Kuźnicy.
Obecnie w dwóch klasach pierwszych uczy się 39 dzieci. Gdyby w przyszłym roku doszło do połączenia z nowymi rocznikami, oddziały te byłyby zbyt liczne. Przepisy stanowią bowiem, że w jednym nie powinno być więcej niż 25 dzieci. Bardzo sceptycznie do planów gminy odnosi się dyrektor Zespołu Szkół w Kuźnicy Krzysztof Pawłowski.
Jak mówi, obniżyłoby to poziom nauczania, gdyż lekcje byłyby dzielone według poziomu. Ale to nie jedynie konsekwencje.
- W przypadku połączenia klas musiałby zostać zwolniony jeden z doświadczonych nauczycieli z 35-letnim stażem - mówi dyrektor placówki.
Krytycznie do planów organu prowadzącego, czyli gminy odnoszą się rodzice przyszłych pierwszoklasistów.
„Naszym zdaniem jestem to sytuacja niedopuszczalna i krzywdząca dla naszych dzieci. Do obecnych klas pierwszych uczęszczają już dwa roczniki dzieci. Połączenie ich z jeszcze jednym rocznikiem doprowadzi do znacznego obniżenia poziomu nauczania, spowoduje frustrację dzieci młodszych, które swoim poziomem będą bardzo odbiegały od swoich o dwa lata starszych kolegów. Natomiast starsze dzieci będą miały ograniczone możliwości rozwoju” - to fragment pisma, które rodzice przyszłych uczniów skierowali do przewodniczącego Rady Gminy w Kuźnicy.
- Cóż, zostałem postawimy nieco pod ścianą. Z jednej strony jest system oświaty, który stawia określone wymagania, z drugiej strony jest gmina - stwierdza Krzysztof Pawłowski.
Według niego, od nowego roku szkolnego powinna powstać nowa klasa pierwsza w 13-osobowej obsadzie. - Tak podpowiada zdrowy rozsądek. Są szkoły, gdzie klasy są jeszcze mniejsze. Myślę, że w klasach powyżej 10 osób, nie powinno być mowy o jakimkolwiek łączeniu. Wracamy trochę do czasów powojennych. Myślę, że powinniśmy znaleźć rozwiązanie, które będzie satysfakcjonowało obie strony. Rodzice chcą po prostu dla swoich dzieci jak najlepiej - mówi dyrektor.
Ostatnie słowo należy jednak do władz gminy.
- Nasza miejscowość się wyludnia, powinniśmy więc robić wszystko z myślą o tych, którzy chodzą ulicami Kuźnicy. Mam nadzieję, że zostanie podjęta rozsądna decyzja - mówi dyrektor.
Z kolei wójt tłumaczy wszystko rosnącymi wydatkami na szkołę.
- Do oświaty dokładamy 1,6 mln zł rocznie. To bardzo dużo jak na taką gminę jak nasza. Wstępnie ustalono, że w nowym roku do szkoły ma uczęszczać 351 uczniów. Okazało się jednak, że będzie ich mniej - 322. Dofinansowanie do jednego ucznia z subwencji oświatowej wynosi około 8 tys. zł. Po przeliczeniu okazało się, że otrzymamy około 300 tys. zł subwencji mniej. O taką właśnie sumę wzrastają koszty funkcjonowania oświaty w gminie Kuźnica. Trzeba przeprowadzić taką restrukturyzację i tak zorganizować pracę w szkole, żeby każdy z nauczycieli miał zatrudnienie - niekoniecznie na pełny etat. Ale wszystko leży w gestii dyrektora. Będzie utworzona klasa pierwsza licząca 12-13 osób. Rodzice nie mają się czym niepokoić. Ja powiedziałem panu dyrektorowi: nie jestem przeciwko temu, by nie tworzyć pierwszej klasy, jestem za tym, by pan dyrektor tak zorganizował pracę w szkole, by koszty obsługi były niższe, aby było nas stać - z tych środków, które są zaplanowane - na utrzymanie dodatkowo tej małej zaplanowanej klasy - powiedział nam Paweł Mikłasz, wójt gminy Kuźnica.
(mby, is)