Kryńska Fundacja Villa Sokrates zaprasza na wystawę fotografii Birobidżan, autorstwa podlaskich artystów Pawła Grzesia i Michała Sadowskiego.
Michał Sadowski - urodzony w 1987 roku. Absolwent architektury na Uniwersytecie Sztuk Pięknych w Berlinie (UdK Berlin) i Politechnice Federalnej w Zurychu (ETH Zürich). W latach 2011-2014 stypendysta Studienstiftung des Deutschen Volkes. Od kilkunastu lat zajmuje się fotografią dokumentalną oraz cyfrowymi możliwościami przedstawień przestrzennych. Laureat konkursów z dziedziny fotografii oraz grafiki. Aktualnie mieszka i pracuje w Zurychu.
Paweł Grześ - urodzony w 1983 roku. Absolwent Wydziału Sztuki Mediów ASP w Warszawie, gdzie obronił dyplom pod kierunkiem prof. Grzegorza Kowalskiego. Ukończył także fotografię w ITF na Uniwersytecie Śląskim w Opawie (Czechy) i informatykę na WEiTI Politechniki Warszawskiej. Starannie wykorzystuje możliwości medium fotografii, które aktualnie łączy z elementami sztuki wideo. Stypendysta programu MKiDN Młoda Polska. W latach 2013-2016 prowadził Fundację Villa Sokrates w Krynkach.
Otwarcie wystawy odbędzie się 19 listopada (sobota) godz. 18:00 w Galerii Krynki (ul. Piłsudskiego 6). Ekspozycja będzie czynna do 9 grudnia.
* * *
Co to jest Birobidżan? - pyta reporter Paweł Smoleński.
Choć Birobidżan miał być Ziemią Obiecaną, tyle że w komunistycznym wydaniu, Żydzi nigdy nie byli tu większością. Jechali jak wszyscy inni, którym nakazano przesiedlenie, choć zdarzali się między nimi również dobrowolcy. Na miejscu czekało na nich kilka baraków, dostawali łopaty i siekiery i wyruszali na podbój dziewiczej tajgi. Cierpieli głód, marli od mrozów, chorowali na tyfus i zarażali się wąglikiem. Na dobrą sprawę żyli jak zesłańcy lub więźniowie łagrów. W ciągu pierwszych pięciu lat z 20 tysięcy przybyłych, z Obwodu uciekło aż 11,5 tysiąca Żydów. W przeddzień oficjalnego powołania Żydowskiego Obwodu Autonomicznego nad Birą i Bidżanem mieszkało ok. 40 tys. Rosjan, Ukraińców, Koreańczyków i
Chińczyków, a tylko 8 tys. Żydów. W dni Pesach władze starały się zatrzymać w pracy śpieszących na święto robotników i kołchoźników. Zaplanowano więc cykl wykładów dla poszczególnych kolektywów, kobiety zobowiązane były do udziału w konferencji „Kobieta antyreligijna”, a dla dzieci wymyślono antypesachowe zabawy.
Obwodu nie ominęła stalinowska i często antysemicka Wielka Czystka rozpoczęta w 1937 roku. Nagle Birobidżan zaroił się od „bucharinowców” i „trockistów”, od „szpiegów niemieckich, japońskich i chińskich”. Przewodniczący Chawkin dostał kilkanaście lat łagru. Zamordowano prawie wszystkich wyższych działaczy partyjnych. Ginęli szefowie kołchozów i dopiero co powstałych fabryk, nauczyciele, żołnierze i funkcjonariusze NKWD, którzy wcześniej prowadzili na śmierć swoich sąsiadów. A także Żydzi przybyli do ZSRR z zagranicy, zwabieni opowieściami stalinowskiej propagandy o „szczęśliwej krainie proletariatu”. Oblicza się, że Wielka Czystka zabrała życie co piątemu mieszkańcowi Obwodu.
Po Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej represje zelżały, a resztówce birobidżańskich Żydów udało się nawet zbudować synagogę. Ale już w 1948 roku, gdy powstał Izrael, dotknęły ich represje, tym razem jako nacjonalistów. Swoje dołożyła tak zwana „sprawa kremlowskich lekarzy” rozpętująca antysemicka histerię w całym Związku Sowieckim. Skończyło się, gdy umarł Stalin.
A potem już działała demografia i emigracja do Izraela. Dzisiaj birobidżańskich Żydów jest tylu, co kot napłakał, niewielki ułamek całej społeczności Obwodu. Niby mają nową synagogę, kilku działaczy gminy i rabina przysłanego z zagranicy. Wychodzi żydowska gazeta, a miasto Birobidżan próbuje nawiązywać do mitu o „proletariackim Syjonie”. Tyle, że coraz rzadziej udaje się zebrać dziesiątkę mężczyzn na modlitwę, którzy na dodatek znaliby treść hebrajskich psalmów.
Jak sfotografować miasto, które na dobrą sprawę żyje w ludzkiej świadomości tylko dzięki legendzie o „proletariackim Syjonie”? W końcu Birobidżan to typowe miasto rosyjskiej głubinki, zapomniany Daleki Wschód, a kilka ocalałych tu pamiątek po Żydach czy podkreślanie żydowskości, jak pomnik w kształcie menory czy nowa synagoga, wielkiej różnicy nie czyni. A jednak, gdy wystarcza wyobraźni, w tych fotografiach – pejzażach i autoportretach - zobaczymy żydowski ślad (na przykład przebrania bohaterów udające chasydzkie chałaty, które nie wyglądają na nadużycie, a raczej na szukanie klucza do opisania rzeczywistości), choć ich autorzy nie są Żydami, a do Birobidżanu trafili nieledwie przypadkiem. Przypadek i wyobraźnia powołała do życia dokument inscenizowany, kreację nieistniejącego zapewne nigdy świata w istniejącej scenografii posowieckiego miasta, które na dodatek wie, że jego jedynym kapitałem jest czerpanie z mitologicznej przeszłości. Dlatego jest tu pomnik Lenina opodal synagogi z Gwiazdą Dawida, jest bujna zieleń tajgi i przerdzewiałą skorupa japońskiego auta, jakimi jeździ rosyjski Daleki Wschód. Na fotografiach dostajemy Birobidżan nierealny i zmyślony, ale przecież jakoś prawdziwy jak to dawne wyobrażenie o Syjonie dla żydowskich ludzi pracy, które miało zastąpić tęsknotę za własnym krajem.
Główny organizator wystawy: Fundacja Villa Sokrates, współorganizator: Muzeum Podlaskie w Białymstoku. Partnerzy: Urząd Miejski w Krynkach, Gminny Ośrodek Kultury w Krynkach. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Zrealizowane przy wsparciu finansowym Województwa Podlaskiego.
opr. (mby)