Gdy jedzie się drogą z Dąbrowy Białostockiej do Nowego Dworu w pewnym momencie podróżnika zaskakuje widok błękitnych kopuł przepięknej cerkwi w Jacznie. Ze świątynią tą i z ikoną, która się w niej znajduje wiąże się legenda.
W dawnych latach w Wielkim Stawie była kapliczka, w niej zaś ikona Matki Bożej. Kapliczka popadła jednak w ruinę, a miejscowi postanowili postanowili wybudować cerkiew w Grzebieniach i umieścić w niej święty obraz. Woły zaprzężono do wozu, na nim zaś złożono z nabożną czcią ikonę. Kondukt jednak do Grzebieni nie dojechał. Zwierzęta zatrzymały się w Jacznie i nic nie było ich w stanie skłonić do tego, by ruszyć dalej. W końcu ludzie zdecydowali się, by to na pobliskim placu pobudować cerkiewkę. Tak tez się stało.
Drewniana świątynia dotrwała w Jacznie do 14 listopada 1985 roku. W tym dniu zdarzył się pożar. Wszystko spłonęło, także cudowna ikona. - Pamiętam tamten wieczór. Poszliśmy z mężem Mikołajem do obory doić krowy. Doję krowę i komentuję: "Nie ma naszej ikony. Nikt nie usłyszy naszych modlitw. Nie chce mi się żyć". I zaraz mówię do męża: "Kola, jeśli uda się zbudować cerkiew, to nasza rodzina musi ufundować ikonę naszej Matki Bożej. Sprzedamy na to najlepszą krowę". Mąż myślał, że postradałam zmysły - opowiadała kilka lat temu na łamach "Przeglądu Prawosławnego" Zoja Białomyzy z Jaczna.
W maju następnego roku pod budowę nowej cerkwi wmurowano kamień węgielny. Stanął gmach, który wpisał się i ubogacił krajobraz Ziemi Dąbrowskiej.
- A my sprzedaliśmy najlepszą krowę. Pojechaliśmy do Supraśla, do ojca Gabriela. On zdobył fotografię ikony, która spłonęła. Potem znalazł malarza w Białymstoku, który nam ikonę namalował. Przy odbiorze ikony zauważyłam, że ta nowa ikona niby taka sama, ale i nie taka jak poprzednia. Zajechaliśmy z nią do Supraśla. "Ojcze Gabrielu" - mówię - "twarz Matki Bożej na tej ikonie jakoś bardziej zbiedowana". Ale o. Gabriel wytłumaczył: "A czemuż ma być wesoła przy takim nieszczęściu, jakie was i Ją spotkało. Ona się martwi, bo przeżyła waszą tragedię" - opowiadała Zoja Białomyzy.
Cerkiew w Jacznie jest jedną z najbardziej na północ wysuniętych świątyń prawosławnych w regionie (nie licząc cerkwi w Augustowie oraz molenny staroobrzędowców pod Jeleniewem). Dlaczego? Przyczyny tego wyjaśnia Grzegorz Rąkowski w swoim niesamowitym przewodniku "Polska egzotyczna". W XVI wieku tereny te zasiedlali przeważnie ruscy osadnicy wyznający prawosławie. Po Unii Brzeskiej (1596) wszyscy oni przeszli na katolicyzm obrządku greckiego. W 1839 roku Unię skasowano. W 1905 roku car - na fali rewolucji - wydał ukaz tolerancyjny, zezwalając na swobodny wybór religii. Ludność Grodzieńszczyzny stanęła przed wyborem - pozostać przy prawosławiu, czy wybrać katolicyzm.
"Możemy wyodrębnić cztery rejony, różniące się postawą ludności wobec kwestii wyboru religijnego" - pisze Grzegorz Rąkowski. "Podział ten obrazuje siłę wpływów polskich, malejącą od północy ku południowi. Pierwszy rejon obejmuje wsie położone między Puszczą Augustowską a doliną Biebrzy, gdzie cała ludność poszła za katolicyzmem - nie ma tu dziś ani jednej cerkwi. Drugi rejon to teren między doliną Biebrzy a Kuźnicą. Większość ludności stanowią tu katolicy, ale pewna część pozostała przy prawosławiu - cerkwie istnieją w Nowym Dworze, Jacznie, Dąbrowie Białostockiej i Kuźnicy. W trzecim rejonie - pomiędzy Kuźnicą i Krynkami - katolicy i prawosławni są mniej więcej równi liczebnie. I wreszcie czwarty rejon to tereny pomiędzy Krynkami a skrajem Puszczy Białowieskiej - tu zdecydowana większość ludności jest prawosławna i z wyjątkiem Jałówki nie ma tam ani jednego kościoła katolickiego".
(is)
Cerkiew w Jacznie. Zobacz zdjęcia:
Całonocne czuwanie w cerkwi w Jacznie. Na nagraniu z 2005 roku można obejrzeć wnętrze świątyni: