W pobliżu stacji paliw w Dąbrowie Białostockiej doszło do niegroźnej kolizji. Wezwano tam policję. I proszę sobie wyobrazić, że do Dąbrowy przyjechała drogówka z Białegostoku. To zakrawa na kpiny - oburzał się Czytelnik, który zadzwonił do redakcji. - Policjanci byli z Sokółki, tyle że wracali ze stacji obsługi w Białymstoku. Pozostaje nam tylko przeprosić tego pana, że tak długo czekał - wyjaśnił podinsp. Andrzej Baranowski, rzecznik prasowy Podlaskiego Komendanta Wojewódzkiego Policji.
Do redakcji zadzwonił dziś oburzony Czytelnik.
- Przed południem doszło do niegroźnej stłuczki w centrum Dąbrowy Białostockiej. W jednym z aut poszło lusterko. Tymczasem policja wezwana na miejsce jechała z Białegostoku. To przecież 75 kilometrów! Cyrk normalny - mówił mężczyzna.
O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy rzecznika podlaskiej policji.
- Patrol ruchu drogowego z Sokółki był w stacji obsługi pojazdów w Białymstoku. Policjanci otrzymali informację o zdarzeniu, gdy byli w drodze powrotnej, wracali w swój rejon służbowy. Była to więc wyjątkowa sytuacja. Pozostaje nam tylko przeprosić tego pana, że tak długo musiał czekać na funkcjonariuszy - stwierdził podinsp. Andrzej Baranowski.
(is)