Zależałoby mi na tym, aby centrum naszego miasta się zmieniło. Chodzi m.in. o park miejski. Ciągle mam także na uwadze sprawę lasku za szpitalem, żeby w jakiś sposób udało się to miejsce zagospodarować, coś z nim zrobić. Jeżeli uda mi się to zrobić, to będę zadowolony - mówi Romuald Gromacki, burmistrz Dąbrowy Białostockiej, który wczoraj rozpoczął swoje urzędowanie.
Jak to się panu udało - wygrać wybory?
- Ludzie mi zaufali. A dlaczego - to trzeba by ich o to zapytać.
Jak pan sądzi?
- Przed drugą turą wyborów uważałem, że przewaga jednego z nas będzie niewielka, rzędu 100, 200 głosów. Natomiast w rzeczywistości była ona dość duża (Romuald Gromacki wygrał z Tadeuszem Ciszkowskim różnicą 588 głosów - red.). Czy społeczeństwo potrzebowało zmiany? Być może tak. Być może mieszkańcy zauważyli, że po pierwszej turze bardzo zmienił się skład Rady Miejskiej i doszli do wniosku, że należy także zmienić burmistrza.
Starałem się w czasie spotkań z ludźmi słuchać ich bolączek, a nie obiecywać gruszek na wierzbie, jakichś wyimaginowanych inwestycji. Zależało mi na tym, by dowiedzieć się, co oni by widzieli jeżeli chodzi o funkcjonowanie naszej gminy, jakie powinno być stanowisko burmistrza w niektórych sprawach. Próbowałem to wszystko zebrać w jedną całość.
Po poniedziałkowej sesji Rady Miejskiej spotkał się pan z przewodniczącym, wiceprzewodniczącym, nowo wybranym szefem Komisji Rewizyjnej. Czy jest to dobry prognostyk na współpracę burmistrza z radnymi?
- Chciałbym współpracować z każdą osobą z Rady Miejskiej, bez względu na to, z jakiego jest ugrupowania. Dało się zauważyć, że jest pewna grupa osób, które mają określone zadania. Myślę, że jeżeli będziemy rozmawiali ze sobą, jeśli będę przedstawiał swoją wizję funkcjonowania urzędu, pewnych zadań, inwestycji, jeśli razem będziemy próbowali coś zmienić, to wtedy będę mógł liczyć na poparcie. Wszystkich, bez wyjątku. Natomiast jeżeli będą między nami tarcia, animozje, uprzedzenia, to wtedy niczego nie zrobimy.
Te tarcia są?
- Nie. Mówię tylko teoretycznie. Na razie atmosfera jest przyjazna. Widzę chęć współpracy ze strony Rady Miejskiej. Ja również zawsze jestem otwarty na współpracę. Nigdy nie uważałem się za osobę, która wie wszystko. Wsłuchuję się w to, co inni mają do zaproponowania. Nie zawsze jednak ta propozycja, która padnie ze strony radnych będzie tą najlepszą. Może po prostu wybierzemy jakąś inną.
Żałował pan trochę szkoły w Chodorówce Nowej?
- Oczywiście. Zżyłem się z tą szkołą przez 25 lat. I prawdę mówiąc, gdy w poniedziałek rano zajechałem do niej, to przy wyjściu łezka w oku lekko mi się zakręciła. A moi współpracownicy? Myślę, że ich reakcja również nie była udawana. Widać było, że także są wzruszeni. Przez tyle lat zżyliśmy się bardzo, zrobiliśmy kawał dobrej roboty dla tej szkoły, dla społeczeństwa, dla uczniów...
Ciekawa rzecz wydarzyła się we wrześniu, przy okazji wizyty Władysława Kozakiewicza w Suchowoli (czytaj tekst Gest Kozakiewicza z Władysławem Kozakiewiczem [WIDEO, FOTO]- red.). Jeden z Czytelników portalu komentując tekst wpisał, że na jednym ze zdjęć zobaczyć można przyszłego burmistrza Dąbrowy Białostockiej. Miał na myśli właśnie pana...
- Słyszałem o tym.
Wtedy chyba mało kto w to wierzył.
- Ja sam w to nie wierzyłem. Gdy mieliśmy spotkanie naszego komitetu wyborczego, to w pierwszej chwili mówiłem, że nie będę kandydował, bo cztery lata temu nie wygrałem, spróbowałem i nie wyszło. Były kolejne spotkania i rozmowy z ludźmi, którzy mówili mi: "Słuchaj, ale przecież ty zdobyłeś ponad 1000 głosów, a więc jakieś poparcie masz. Dlaczego byś nie chciał sprawdzić, czy to zaufanie do ciebie się nie zwiększy?". Byłem ciągle na nie, ale po czwartym czy piątym spotkaniu powiedziałem "Dobrze, spróbujemy jeszcze raz. Najwyżej się nie uda"...
Jakie pan widzi najważniejsze zadania na tę kadencję?
- Trudno to stwierdzić, bo nie miałem jeszcze okazji zapoznać się z budżetem na przyszły rok. Z moich spotkań z mieszkańcami wynika, że są oczywiście zadania, które należałoby wykonać. To chociażby sprawa siedziby Domu Kultury w Dąbrowie. W grę wchodziłoby także wykonanie kanalizacji deszczowej w mieście. Stan sanitarny w niektórych miejscach jest katastrofalny. Wiem, że w ciągu tej kadencji tego się zapewne nie zrobi, ale wskazane byłoby chociażby przygotowanie dokumentacji. Siedziba Urzędu Miejskiego - widzimy w jakim jest stanie. To przecież wizerunek gminy. Zawsze także problemem były, są i przez wiele lat jeszcze będą drogi. To jest temat, od którego nie ucieknie chyba żaden burmistrz.
Nie mogło tu zabraknąć pytania o sprawy kadrowe. Czy będzie pan miał swojego zastępcę?
- Tak. jednak dziś nie chcę jeszcze o tym mówić, ponieważ zastanawiam się bardzo poważnie nad dwiema kandydaturami. Muszę jeszcze porozmawiać z jedną i drugą osobą. Nie ukrywam, że takie rozmowy już prowadziłem. Są pewne - jak mawiał klasyk - plusy dodatnie i plusy ujemne - w przypadku jednego i drugiego kandydata.
Czy poparcie pana osoby podczas kampanii wyborczej przez posła Krzysztofa Jurgiela będzie się wiązać z jakimiś decyzjami kadrowymi?
- Nie chciałbym, żeby ktokolwiek wpływał na decyzje kadrowe podejmowane przeze mnie. To by zostało bardzo źle przeze mnie odebrane. I chyba również przez społeczeństwo. Poparcie to jedna sprawa, a sprawy kadrowe - to tylko i wyłącznie moja rzecz.
Jak będzie wyglądała gmina Dąbrowa Białostocka w 2018 roku?
- Chciałbym, żeby zmienił się wizerunek naszej gminy pod względem dostępności dla petentów, którzy przychodzą do urzędu. Budynek powinien być dostępny także dla osób starszych i niepełnosprawnych. Przydałby się więc punkt obsługi petenta, gdzieś na parterze. Zależałoby mi na tym, aby centrum naszego miasta się zmieniło. Chodzi m.in. o park miejski. Ciągle mam także na uwadze sprawę lasku za szpitalem, żeby w jakiś sposób udało się to miejsce zagospodarować, coś z nim zrobić. Jeżeli uda mi się to wykonać, to będę zadowolony
O czym marzy burmistrz Dąbrowy Białostockiej?
- Nie wiem. Słowo honoru, nie wiem... O pozytywnym odbiorze przez społeczeństwo - tych wszystkich zmian, które będą tutaj zachodziły, jak również mojej osoby.
Spotyka się pan raczej z objawami sympatii?
- Tak. Dowody sympatii są z każdej strony. Natomiast zdaję sobie sprawę, że z biegiem czasu na pewno odsetek ten będzie mniejszy. Ważne mimo wszystko, abym utrzymał dobry kontakt ze społeczeństwem.
Dziękuję za rozmowę.
Notował: Piotr Biziuk