Dopiero teraz przestawiłem się na czas zimowy. I za nic nie potrafię zrozumieć celu przestawiania wskazówek zegarków. Chyba że chodzi o to, by celowo wpędzić ludzi w jesiennego doła. Cóż, kiedyś obywano się bez czasomierzy i niezgorzej sobie w życiu radzono.
Prekursorami stosowania wynalazku, który miał ponoć pozwolić na optymalne wykorzystanie światła słonecznego byli Niemcy. Był rok 1916, Wielka Wojna trwała w najlepsze, nic więc dziwnego, że pomysł wprowadzenia czasu letniego zmałpowali wkrótce Brytyjczycy i Amerykanie. W Polsce z krótkimi przerwami patent na przestawianie zegarków dwa razy do roku obowiązuje nieprzerwanie od 1977 roku.
Specjaliści podkreślają, że w obecnych czasach - gdy wiele osób i tak pracuje w oświetlonych jarzeniówkami biurach - wynalazek czasu zimowego/letniego nie ma większego sensu, ale i tak nie ma szans na jego zniesienie, zbyt wiele państw wprowadziło bowiem to rozwiązanie, a wyłamanie się któregoś ze stada byłoby źle postrzegane. Tym to sposobem wiele osób może, patrząc na słońce chowające się za horyzontem już o godzinie 16 - wzorem zespołu Kury - zanucić sobie: "Mam znowu doła, znów pragnę śmierci, wracają stare lęki i nie mogę w nocy spać..."
Tymczasem czas mierzony zegarami wszedł w powszechne użycie całkiem niedawno, a o rytmie dnia decydowały najczęściej wschody i zachody słońca, ewentualnie uderzenia dzwonu z kościelnej wieży.
"Co ważniejsze, rok liturgiczny jest dostosowany do naturalnego rytmu prac na roli. Rok liturgiczny obejmuje, od adwentu do Zielonych Świątek, okres dla rolnika spokojny. Lato i część jesieni, okres nasilenia rolniczych zajęć, są wolne od wszelkich świąt, z wyjątkiem dnia przerwy na Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny, 15 VIII, które to święto zresztą przyjmuje się powoli (...). U Jakuba de Voragine znajdujemy bardzo znamienną wiadomość o przesunięciu pierwotnej daty święta Wszystkich Świętych tak, by nie kolidowało z kalendarzem rolniczym. To święto, ustanowione na Zachodzie przez papieża Bonifacego IV na początku VII w., przypadało początkowo na dzień 13 V, podobnie jak i w Syrii, gdzie święto ustanowiono jeszcze w IV w., w ramach chrześcijaństwa całkowicie miejskiego. W końcu w. VIII zostało przeniesione na dzień 1 XI, bowiem, jak notuje Złota legenda, "papież osądził, że lepiej będzie święcić ten dzień święty w tej porze roku, kiedy - po ukończeniu winobrania i żniw - pielgrzymom łatwiej jest znajdować strawę"" - pisze Jacques Le Goff w "Kulturze średniowiecznej Europy".
Swoją drogą tak właśnie niemal do końca XIX wieku musiało wyglądać życie większości mieszkańców Sokólszczyzny - odmierzane rytmami pór roku, prac na roli i świąt kościelnych. Można domniemywać, że pierwszym zegarem w przestrzeni publicznej był ten, który pojawił się na budynku dworca kolejowego w roku 1861. Sokółka nie miała przecież ratusza miejskiego, tak więc i zegar był raczej ekstrawagancją.
Tymczasem o nadzwyczajnym zamiłowaniu do urządzeń mierzących czas można się było przekonać w latach 40-tych ubiegłego stulecia. Sowieccy sołdaci przejawiali niezwykłe zainteresowanie wszelkimi czasomierzami, zwano ich zresztą "zegarmistrzami". Pewne zdjęcie, na którym widać jak dzielny wojak zatyka czerwony sztandar nad Berlinem z konieczności musiało być zretuszowane. Dlaczego? Przyjrzyjcie się przegubom krasnoarmiejca u dołu fotografii:
Na "oficjalnych" zdjęciach sołdatowi pozostał już tylko jeden zegarek.
To się nazywa władca czasu.
(ignis)